wtorek, 22 stycznia 2013

Epilog - Miłość jest wieczna

 Witajcie kochani !! Przepraszam, że tak długo niczego nie dodawałam ale jestem chora i jakoś nie miałam siły na pisanie. Ale zebrałam się i napisałam wam...epilog. Niestety, każda historia kiedyś dobiega końca. Na tą właśnie przyszedł czas. Mam nadzieję,że czytaliście tego bloga z uśmiechem na twarzy. Jestem wam bardzo wdzęczna za komentowanie. To naprawdę wiele dla mnie znaczyło. Jesteście wyjątkowi !! Mam nadzieję,że ostatni rozdział na tym blogu wam się spodoba. 
Ale...założyłam nowego bloga Flame of love, na którego zapraszam :D 
Nawet nie wiecie jak ciężko i trudno jest mi się pożegnać z  tym blogiem. Chciałabym dalej pisać rozdziały ale...stwierdziłam,że czas na zakończenie. No nic...jeszcze raz dziękuje i do zobaczenia !! ;)
Enjoy !!!

5 miesiące później...
*~Harry~*
3 lipca. Ten dzień zapamiętam chyba na bardzo długi czas. Dzisiaj poznam rodzinę Louisa. Jedziemy na tydzień do jego rodzinnego miasta. Nie ukrywam, że jestem bardzo ale to bardzo przejęty. No bo...jeśli mnie nie polubią ? Jeśli coś pójdzie nie tak ? No to co wtedy. Przecież, ja tak bardzo kocham Louisa, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. A jedno wiąże się z drugim. Jestem bardzo zestresowany.
Stoję przed szafą i nie mam pojęcia co na siebie włożyć. Gdy tylko coś wpadnie mi w oko po chwili zastanowienia decyduje się,że jednak tego nie założę.
- Stary...weź się zdecyduj ! Stoisz tu już od godziny !- krzyknął Zayn, który był w moim pokoju i siedział na łóżku. Nie ! Nie był na moim łóżku z takiego powodu. Ja i Zayn jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, a poza tym to ja mam Louisa a Zayn...Malik ma Nialla. Tak, ta dwójka od pewnego czasu zaczęła się spotykać. No i cóż...wszystko jest jak na najlepszej drodze do szczęścia. Oni naprawdę są w sobie zakochani. Ahh....teraz wszyscy są szczęśliwi. Ja z Louisem, Zayn z Niallem, a Liam z Danielle. Nie sądziłem, że to wszystko tak się potoczy. Ale szczerze to cieszę się z takiego a nie innego przebiegu akcji. Jestem szczęśliwy z moim Louisem a on jest szczęśliwy ze mną. A to jest najważniejsze.
- Harry ! - krzyknął Niall, który też był w moim pokoju, tym samym wyrywając mnie z rozmyśleń. Popatrzyłem się w ich stronę a uśmiech wkradł mi się na twarz.
- No co ?! Nie mam się w co ubrać ! Nie ma czasami specyficznych wytycznych na takie rzeczy ? Nie powinno się mieć jakichś sztandarowych strojów na zaimponowanie rodzinie swojego chłopaka i przekonanie ich, że nie żyjesz na walizkach? - spytałem po czym wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Ale to była prawda. W końcu, nie codziennie ma się okazje na poznanie rodziny swojego ukochanego.
- Stary to bez znaczenia, co ubierzesz. On i tak będzie patrzył na ciebie z prawdziwym pożądaniem w oczach - stwierdził pokrzepiająco Malik, lecz mi to nie poprawiło humoru.
- Nie martwię się tym, co  Louis pomyśli. Jezu, myślę o jego mamie. Tacie. I jego siostrach. O Boże – jęknąłem - Oni mnie nie polubią !- pisnąłem jak mała dziewczynka z blondyn przewrócił oczami.
- Polubią Cię.
- Nigdy w życiu nie miałem do czynienia z dziećmi! – wykrzyknąłem, gestykulując dziko. -O czym niby można rozmawiać z małymi dziewczynkami? - spytałem, po czym na moment zapadła cisza. Po chwili jednak odezwał się Irlandczyk.
- O wróżkach czy coś?
- To bardzo pomocne, Niall, wielkie dzięki.
- Słuchaj - westchnął Zayn po czym wstał z łóżka. - Weź te rurki a do tego załóż ten sweterek - powiedział wskazując na wybrane rzeczy. Zmarszczyłem brwi, lecz po chwili dałem się do tego przekonać.
- Louis, zawsze mówi, że w tym sweterku wyglądasz strasznie uroczo i słodko - odezwał się Niall podchodząc do swojego chłopaka, po czym musnął jego usta. Pokręciłem głową z dezaprobatą i się uśmiechnąłem.
Po chwili byłem już gotowy. Wszyscy zeszliśmy na dół, a na schodach powitała nas babcia.
- Matko Boska, Harry....ty tam się wybierasz na trzy miesiące ?! - krzyknęła ze śmiechem a ja spojrzałem na moją walizkę. Hmmm...wcale nie była taka duża. Odpowiedziałem jej uśmiechem co ta odwzajemniła. Gdy byliśmy już w salonie chłopaki usiedli na kanapie a ja szukałem mojego telefonu.
- Kiedy Lou po ciebie przyjdzie ?- zapytał nagle Niall. Nie zdążyłem mu odpowiedzieć bo przeszkodziło mi pukanie do drzwi. Uśmiechnąłem się bo wiedziałem kto stoi za drzwiami. Gdy tylko je otworzyłem zobaczyłem moje szczęście. Od razu się na niego rzuciłem i wpiłem się w jego usta. Lou wziął mnie na ręce a ja oplotłem jego pas nogami. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się w stronę salonu. Po chwili Louis postawił mnie na ziemię i się ode mnie oderwał z głośnym plaskiem. Spojrzałem w jego piękne niebieskie oczy i w tym momencie coś ciepłego rozlało mi się w sercu. Przy nim czułem się taki...bezpieczny. Do szczęścia wystarczał mi tylko on. Nic więcej się nie liczyło. Tylko on...
- Gotowy - spytał po chwili a ja energicznie przytaknąłem. Na chwilę zapominając o tym co za chwile miało mnie czekać. Nagle uśmiech zniknął z mojej twarzy a zagościło na niej przygnębienie. - Hazz...coś nie tak ?
- Harry się boi, że twoi rodzice go nie polubią - powiedział za mnie blondyn a ja go szturchnąłem w ramie. On tylko się uśmiechnął i wstał z sofy po czym skierował się do kuchni razem z Zaynem. Moja babcia ich zawołała, aby pomogli jej w przygotowywaniu obiadu. Po chwili podniosłem wzrok i napotkałem lśniące oczy Louisa.
- Harry- zaczął cicho delikatnie muskając swoim kciukiem mój policzek.- Oni na pewno Cię polubią. Moi rodzice są bardzo wyrozumiali jeśli chodzi o takie sprawy. A poza tym to...kto by Cię nie polubił. Jesteś tak czarującą osobą,że chyba tylko zakonnica by Ci się nie oparła...i to nie wiem - powiedział Louis a ja się uśmiechnąłem. Widząc to Lou sam się uśmiechnął a ja wtuliłem się w jego tors.
- Jesteś pewien ? - zapytałem się przez chwilę patrząc się w jego oczy.
- Oczywiście,że tak kochanie - odpowiedział po czym pocałował mnie w czoło. Uśmiechnąłem się i powtórnie się w niego wtuliłem. 
 ***    

Podróż do Doncaster trwała trzy godziny i w połowie drogi zacząłem mieć coraz mniej cierpliwości i zacząłem się wiercić na fotelu pasażera. Louis chyba to zauważył bo zacznie bacznie mi się przyglądać. Strasznie mi się nudziło. Nigdy nie lubiłem długich podróży. Ogólnie byłem bardzo niecierpliwy.
Obydwoje zjedliśmy już dwa opakowania żelków Haribo, co nie wpłynęło dobrze na nasz poziom cukru we krwi. Obydwaj tryskaliśmy energią. Po chwili z radia zaczął lecieć kawałek Olly Murs'a Troublemaker, a my od razu pogłośniliśmy radio o ile to było możliwe i zaczęliśmy śpiewać kolejne słowa piosenki. 

Oh oh oh...Trouble troublemaker ,That’s your middlename
Oh oh oh...I know you’re no good but you’re stuck in my brain, And I wanna know...

Gdy nadszedł czas na refren już nie śpiewaliśmy tylko darliśmy się na całe gardło. Z pewnością przechodnie nas słyszeli bo szyby były uchylone, ale szczerze to miałem to daleko w poważaniu.
Gdy piosenka się skończyła poczułem się strasznie głodny. Od razu powiedziałem o tym Louisowi, który powiedział,że ma kilka batoników w schowku, właśnie na takie okazje. Szybko sięgnąłem do schowka. Otworzyłem go a moje oczy ujrzały dwa przepyszne batoniki. Oblizałem usta, po czym od razu je chwyciłem natychmiast je otwierając. Zapytałem się Louisa czy chcę, lecz on zaprzeczył.
Gdy batonik był zjedzony znowu poczułem napływ energii. Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. Na szczęście Lou wiedział. Gdy tylko zaczęła lecieć piosenka Wings  zespołu Little Mix od razu zaczęliśmy ją śpiewać.
Mamma told me not to waste my life. She said spread your wings. My little butterfly.
Don't let what they say. Keep you up at night. And they can't detain you .Cos wings are made to fly...

Piosenka była cudowna. Bardzo ją lubię. A osobiście najbardziej podoba mi się Jade. I nie chodzi tylko o to,że jest ładną dziewczyną- bo jest - ale o to,że ma naprawdę ładny głos i styl ubierania się. Po prostu jest fajna.
Po prawie trzech godzinach jazdy dojechaliśmy na miejsce. Serce zaczęło mi nie miłosiernie bić gdy zobaczyłem dom Louisa. Trzeba przyznać,że był dość duży...ale nie o to chodzi. Cała energia nagle prysła jak bańka mydlana a zastąpił ją przerażenie. Lou ciągle mnie uspokajał lecz to chyba nie pomagało. Gdy Lou tylko zaparkował auto z domu wybiegły dwie bardzo podobne do siebie dziewczynki. Jak przypuszczałem były one bliźniaczkami. Od razu rzuciły się na Louisa i wyściskały. Gdy się temu przyglądałem na moją twarz wkroczył szeroki uśmiech. Lou naprawdę lubił swoje siostry i kochał się nimi zajmować. Po chwili w drzwiach stanęły dwie inne dziewczynki. Znacznie starsze. One też podbiegły do Louisa i się z nim przywitały. Ja stałem z boku i się temu wszystkiemu przyglądałem. Po chwili Lou podszedł do mnie i powiedział do ucha "przepraszam" i pocałował mnie w policzek. Oczywiście się na niego nie gniewałem. Rozumiem,że musiał przywitać się z siostrami. Niestety Lou był bardzo opiekuńczy jeśli chodzi o mnie. Ale to w nim lubiłem.
- Dziewczynki przedstawiam wam....
- Louis - nie dokończył  zdania bo jakiś kobiecy głos mu przerwał. Spoglądnąłem a tamtą stronę i zobaczyłem mamę Louisa. Kobieta była naprawdę piękna. Za nią stał jak przypuszczałem tata...a raczej ojczym Louisa. Lecz Lou bardzo lubił swojego ojczyma i nigdy tak do niego nie mówił. On zawsze był dla niego jego tatą. Nie zależnie od niczego. Po chwili do nas podeszli rodzice Louisa i go wyściskali.
- Lou, a kim jest ten uroczy chłopiec ? -zapytała jego mama, wskazując na mnie dłonią. Lou się tylko do mnie uśmiechnął a mi od razu ciśnienie podskoczyło.
- Mamo, tato....dziewczynki....to Harry..mój...mój chłopak - powiedział pewnie Louis chwytając mnie za rękę, po czym ją lekko ścisnął, chcąc dodać mi odwagi.
- Dzień dobry - przywitałem się nieśmiało a oni tylko się uśmiechnęli.
- Wiedziałam ! - krzyknęła jego mama szturchając przy tym swojego męża. - Louis od dobrych 2 lat nie był taki szczęśliwy. Musisz być bardzo wyjątkowy - powiedziała po czym mnie przytuliła.- Miło mi Cię poznać Harry - szepnęła mi do ucha po czym ucałowała mnie w policzek. Uśmiechnąłem się i zarumieniłem.
- Miło mi panią poznać, pani Tomlinson, a pana również - przywitałem się grzecznie a oni się uśmiechnęli.
- Jaka pani...mów mi Jay a to Mark - powiedziała po czym ścisnęła moją dłoń i pociągnęła w stronę domu. Popatrzyłem się zdezorientowany w stronę Louisa a ten tylko się słodko uśmiechnął, po czym dołączył do nas. Gdy przekroczyłem próg domu od razu się uśmiechnąłem. Przypomniało mi się moje dzieciństwo. Dziewczynki poszły do salonu razem z mamą i tatą Louisa. Ja poczułem jak ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę kuchni. Louis usiadł na krześle i poklepał miejsce na swoich kolanach. Ja tylko przewróciłem oczami i się uśmiechnąłem. Lou zmarszczył brwi i był nadąsany. Ten widok mnie totalnie rozczulił. Szybko usiadłem na kolanach Louisa a on obiją mnie w pasie, po czym oparł swoją głowę na moim ramieniu. Byłem trochę skrepowany bo po chwili do kuchni weszli rodzice chłopaka. Uśmiechnęli się na nasz widok.
- A więc Harry, jak poznałeś Louisa ? - zapytała mama..um...zapytała Jay a Lou przewrócił oczami.
- Mamo ! Będziesz teraz męczyć loczka ?! - krzyknął oburzony Louis a ja się uśmiechnąłem.
- No co ! No to przynajmniej mi powiedzcie ile jesteście razem ? - spytała się a ja popatrzyłem się na Louisa. On tylko puścił mi oczko i się lekko uśmiechnął.
- No...um...to będzie jakieś...dwa...trz...
- No tylko mi nie mów, że nie wiesz kiedy staliście się parą !
- Wiemy, wiemy...tylko, to jest trochę skomplikowane.
- Raczej było - poprawiłem go a on dał mi całusa w policzek.
- Jesteśmy razem od 6 miesięcy - powiedział dumnie Lou uśmiechając się do swoich rodziców.
- Matko Boska ! Są razem pół roku a my się dopiero teraz dowiadujemy !- krzyknęła Jay.
- Dobrze, że w ogóle nam powiedzieli - dopowiedział Mark uśmiechając się przy tym do swojej żony.
- Lou chodź się z nami pobawić !- krzyknęła Phoebe, która wbiegła do kuchni.
- Jezu...nie dadzą mi się tobą nacieszyć - szepnął Lou, po czym wstał z krzesła a ja usiadłem na jego miejscu, uśmiechając się przy tym. Gdy Lou opuścił kuchnię zostałem tam sam z jego rodzicami. Przysiedli się do mnie i zaczęli się mnie wypytywać o różne takie. Nie mówię,że to było nie miłe. Ale niektóre pytanie były nieco niezręczne. No na przykład jak to ; Czy już się kochaliście ? No...to było dość dziwne, ale co miałem odpowiedzieć. Że nie. Żyjemy w celibacie. Skłamałbym, a poza tym z Louisem się po prostu nie da. On jest taki napalony i niewyżyty, że mógłby cały czas. Po prostu..ohh...no ja nie wiem. Ten chłopak tryska energią i optymizmem. Jestem największym szczęściarzem na świecie....w końcu mam boga seksu w domu, który jest zawsze chętny. Ekhem....tak, wspominałem już, że Louis ma przepiękne oczy.
Po godzinnym przesłuchaniu przerzedliśmy do salonu. Usiadłem na kanapie i zacząłem się przyglądać się Lou bawi się ze swoimi siostrami. Niestety ja też nie miałem chwili dla siebie bo jego siostry porwały mnie. Zaciągnęły do swojego pokoju i kazały się z nimi bawić. Na początku nie wiedziałem w co i jak ale potem wszystko się jakoś potoczyło i było całkiem fajnie.
*** 
Po czterech godzinach zabawy byłem padnięty. Dziewczynki chyba też ale starały się tego nie pokazywać. Wszyscy siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film. Szczerze film mnie za bardzo nie obchodził. Bardziej obchodziła mnie osoba siedząca obok mnie. To znaczy nie tak obok, bo pomiędzy nami siedziały  Phoebe i Daisy. Położyłem rękę na oparciu kanapy i zacząłem delikatnie masować ramię Louisa. Po chwili popatrzył się na mnie, a ja się do niego uśmiechnąłem. Wysłałem mu w powietrzu buziaka a on oblizał wargi. Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową. On naprawdę jest bardzo niewyżyty. 
- Chyba czas spać - szepnął Lou po czym delikatnie wziął na swoje ręce przysypiającą Daisy. Chciałem wziąć drugą z sióstr ale Jay mnie ubiegła. Posłała mi uśmiech i po chwili obydwoje zniknęli mi z pola widzenia. Lottie jak najstarsza wzięła za rękę Fizzy i ruszyła z nią w kierunku schodów. 
- Czekaj - usłyszałem jej głos po czym poczułem jak ktoś bardzo mocno mnie przytula. Odwzajemniłem uścisk. - Dobranoc Harry - wyszeptała Fizzy i posłała mi uśmiech, który odwzajemniłem. 
- Dobranoc - odpowiedziałem po czym ją wypuściłem z uścisku. 
Siedziałem na kanapie przez dobre 10 minut. Zacząłem robić się senny. Po chwili usłyszałem jak ktoś schodzi z góry. Odwróciłem się i zobaczyłem Louisa. Uśmiechnąłem się a on od razu usiadł obok mnie i okrył nas ciepłym kocem.
- Mam nadzieję, że mama nie torturowała cię zbytnio - szepnął po chwili a ja pokręciłem przecząco głową. Wtuliłem się w Louisa, oplatając go ręką w pasie, a głowę zanurzyłem w jego szyi.
- Mam coś dla ciebie - wyszeptał tak cicho jakby bał się, że ktoś to usłyszy. 
- A co ?- spytałem się zaciekawiony. Po chwili Lou z nie wiadomo skąd wyjął mały prezent owinięty w czerwony papier. Uśmiechnąłem się a Lou mi go podał. 
- Wiesz...pomyślałem sobie, że to wydaje się pasować do ciebie najbardziej niż cokolwiek innego i nie ma problemu, jeśli ci się nie spodoba, serio. Zatrzymałem paragon, więc jeśli ci się nie spodoba, możemy to zwrócić i wziąć coś innego- powiedział Lou a ja przewróciłem oczami.
- Louis może najpierw to zobaczę a potem będziemy mówić o zwrocie czegokolwiek. - powiedziałem a on się zarumienił. Szybko otworzył prezent po czym zobaczyłem małe czarne pudełeczko. Uśmiech od razu wkradł mi się na twarz. Powoli je otworzyłem i zobaczyłem przepiękny naszyjnik, z jakby dziurką do kluczyka. 
- Louis. 
- Nie podoba Ci się ? Wiedziałem...ale serio nie ma problemu...- przerwałem mu czułym pocałunkiem w usta. 
- Ty zawsze się odzywasz w najmniej dobrym momencie. - powiedziałem po czym jeszcze raz musnąłem jego usta. 
- Czyli, że Ci się podoba ?
- Jest prześliczny - odpowiedziałem patrząc się na naszyjnik. - Ale...dlaczego serduszku z taką dziurką ? - zapytałem ponieważ nie bardzo wiedziałem po co ona tam jest.
- Ty masz serduszko a ja mam kłódkę - wyjaśnił, wyjmując swój naszyjnik. Oczy zapełnimy mi się łzami. Jeszcze nikt nigdy nie kupił mi czegoś tak cudownego. - Klucz do twojego serca, Harry - szepnął z czułością a ja się na niego popatrzyłem. Myślałem, że się rozpłacze. To wszystko co robił dla mnie Louis. To było...coś cudownego. - Patrz - szepnął po chwili. Wyciągnął mój naszyjnik po czym wziął swój. Nakierował kłódką na dziurkę w serduszku, po czym ją włożył. Przekręcił w prawą stronę po czym otworzył serce. Dłużej nie mogłem wytrzymać. W wewnątrz serduszka znajdował się napis "Miłość jest wieczna" Uroniłem łzę. Oczywiście łzę szczęścia. Lou starł ją kciukiem i popatrzył się na mnie z...miłością. 
- Kocham Cię - szepnąłem po czym wtuliłem się w jego ciało. 
- Ja ciebie też kocham - odpowiedział, tuląc mnie do siebie jeszcze mocniej- Bardzo mocno. Po chwili oderwaliśmy się od siebie a Louis założył mi naszyjnik na szyję. Na zrobiłem to samo z jego. Teraz Lou należy tylko do mnie a ja do Louisa. Nikt mi go nie odbierze. Już ja się o to postaram. Teraz już wszystko będzie tak jak powinno być. Teraz już zawsze będziemy razem. Zawsze na zawsze.
      

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 14 - To były najwspanialsze urodziny

 Hej Misiaki !!! Rozdział 14 gotowy :) Hmm...nie wiem czy mi wyszedł, ale opinię zostawiam dla was. Liczę na komentarze...to naprawdę wiele dla mnie znaczy i motywuje do pisania :D Można powiedzieć,że ten rozdział jet przełomowy ;) Z góry przepraszam z błędy .No nic...życzę miłego czytania :P
Enjoy !!!

*~Harry~*
Po pięciu minutach przyjechała taksówka. Przed tym powiedziałem chłopakom, ze się zmywam. Zayn był bardzo ciekawy lecz moja niezawodna przyjaciółka załagodziła trochę sytuacje, i go ode mnie odciągnęła i zaciągnęła na parkiet. Lou pożegnał i przeprosił swoją siostrę, po czym wyszliśmy z klubu.
Wsiedliśmy szybko do niej. Gdy Lou powiedział dokąd ma nas zawieść bez ceregieli wpiłem się w jego malinowe usta. Zacząłem go całować tak, jakbym tego nie robił od co najmniej stu lat. Ale..tak się właśnie czułem. Tak bardzo brakowało mi tych słodkich ust. Tak bardzo chciałem znowu się w nie wpić i zapomnieć o wszystkich innych, którzy mnie otaczają. Po prostu..znowu być blisko Louisa. Louis starał się oddawać każdy pocałunek, co wychodziło mu wręcz cudownie. 
- Ej, gołąbeczki...koniec jazdy - powiedział kierowca, a my się od siebie oderwaliśmy. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dojechaliśmy. Facet musiał się nam dość długo przyglądać, ale chyba mu to nie przeszkadzało. Lou zapłacił i od razu wysiedliśmy z taksówki. Pomimo iż była noc, dom Louisa był pięknie widoczny w świetle księżyca. Trzeba przyznać,że był piękny.
Już po drodze co chwilę lądowaliśmy z Louisem albo na ogrodzeniu albo na ścianie budynku. Nie byłem może aż tak pod wpływem alkoholu, bo pozwoliłem sobie jedynie na kilka drinków. Ale i tak traciłem rozum, mając blisko siebie Louisa. Byłem tak napalony jak nigdy przedtem. Otwieranie drzwi, trochę mu zajęło lecz po chwili drzwi się otworzyły. Wpadliśmy do mieszkania, całując się namiętnie. Tak, kompletnie straciłem panowanie nad samym sobą. Myśl, że Louis zaraz będzie mój, j i tylko mój, jedynie bardziej mnie nakręcała. Rozpiąłem szybko płaszcz, nie przestając całować chłopaka i rzuciłem nim gdzieś w kąt, a Louis na oślep zatrzasnął drzwi. Rozglądnąłem się po mieszkaniu. Było cudownie urządzone.Kiedy Louis upewnił się,że drzwi są zamknięte, rzucił się na mnie jak na wygłodniałą ofiarę. Przyparł mnie do ściany na co pisnąłem. Odchyliłem głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp do mojej szyi, co od razu wykorzystał zasypując moją wrażliwą skórę pocałunkami. Zassał moją skórę, tym samym robiąc mi malinkę. Po całym pomieszczeniu można było słyszeć nasze przyspieszone oddechy i ciche westchnienia Louisa, które przyprawiały mnie o przyjemne dreszcze na plecach. Przyciągnął mnie do siebie po czym ponownie wpił się w moje usta. Nasze ciała idealnie do siebie przylegały. Czułem narastające ciepło, kiedy ten chłopak był przy mnie. Zsunąłem z niego płaszcz, który również niezdarnie wylądował gdzieś na ziemi w korytarzu. Z racji,że byłem o Louisa po raz pierwszy nie wiedziałem gdzie jest jego sypialnia. Na szczęście on wiedział. Chwycił mnie pod pośladkami i podniósł. Szybko objąłem go nogami w pasie, bojąc się,że spadnę. Oplotłem ręce wokół jego szyi i ponownie tego wpiłem się w jego usta. Jego tak słodkie usta. Lou wszedł ze mną na schody po czym skierował się do swojej sypialni. Gdy był już w niej, kopniakiem zatrzasnął drzwi po czym położył mnie na łóżku. Usiadł na mnie okrakiem po czym pozbył się swojej koszulki. Nachylił się nade mną wciąż ciężko dysząc. Zaczął lizać mnie po szyi a ja zacząłem wydawać z siebie ciche pomruki zadowolenia. Nie chciałem próżnować. Szybko zepchnąłem Louisa z siebie, odwracając nasze role. Teraz to ja siedziałem na nim i zachłannie całowałem jego szyję, błądząc dłońmi po całym jego ciele. Byłem spragniony jego dotyku jak jeszcze nigdy wcześniej. Czułem takie podniecenie, jak jeszcze nigdy dotąd. Jeśli tak dalej pójdzie,to doprowadzi mnie do orgazmu zanim dobierze się do rozebrania moich spodni!Nie zauważyłem nawet kiedy, Louis znowu znalazł się nade mną. Szybko zdjął moją koszulkę i odrzucił mi ją w kąt.Czując jego zwinny język na mojej szyi, westchnąłem głośno. Wplotłem dłoń w jego włosy, zaciskając mocno. Zdecydowanie podobało mi się to. Nie wiem, co on miał w sobie, ale samymi takimi pieszczotami doprowadzał mnie na granice możliwości. Powoli jego pocałunki zaczynały schodzić niżej i niżej. Od linii obojczyków, poprzez mostek, aż po brzuch. Z moich ust wydobył się bliżej nieokreślony dźwięk, kiedy na krótką chwilę zatrzymał się przy moich sutkach i zaczął zataczać językiem kółka wokół nich. Gdy uświadomiłem sobie, że coraz bardziej zbliża się do mojego przyrodzenia, poczułem narastające podniecenie. Było mi tak niesamowicie dobrze, że już miałem ochotę krzyczeć na całe gardło, budząc przy tym wszystkich sąsiadów Louisa. Ohh...gdybyśmy byli u mnie to na sto procent obudziłbym Panią Winslet. Dziwnym trafem gdy zawsze ktoś u mnie jest...Zayn albo Liam,  ona następnego dnia skarżyła się, że przez uchylone okno słyszała wszystko, co mówię. Akurat! Pewnie podsłuchiwała stara jędza... Boże, o czym ja myślę? W takiej chwili.Otrząsnąłem się w końcu, chcąc jak najszybciej pozbyć się ubrań z nas obojgu. Szczególnie chciałem znów podziwiać cudowne ciało Louisa w pełnej okazałości.
- Rozbierz mnie, Lou – wyszeptałem, krótko całując go w usta. Chłopak spojrzał na mnie z tym figlarnym uśmieszkiem, a ja dałbym sobie głowę uciąć, że się zarumieniłem. Boże jak ja tego nienawidzę ! Te cholerne rumieńce. Troszkę żałowałem, że nie jest dzień. Wtedy mógłbym go oglądać i podziwiać w pełnym świetle. Ale wierzyłem, że będzie jeszcze nie jedna okazja ku temu. Bardzo w to wierzyłem.W końcu Louis odpiął paskek i rozpiął rozporek w moich spodniach, patrząc przy tym wprost w moje oczy. Ale ten wzrok tak ociekał erotyzmem, że w jednej sekundzie myślałem, że ktoś na chwilę podmienił mi Louisa i to nie on właśnie mnie rozbiera. Ale to mi się w nim podobało. Ta jego nieobliczalność. Kiedy uniosłem biodra ku górze, a on zsunął powoli spodnie z nich, patrzyłem przy tym na niego jak w jakiś obrazek. Wodziłem zamglonym wzrokiem za językiem, który lubieżnie zwilżał jego cudowne wargi. Już wyobrażałem sobie, co te jego usteczka mogą zrobić z moim nabrzmiałym członkiem. Od razu przypomniał się mi nasz wypad to toalety. Od razu się uśmiechnąłem na to wspomnienie. Ku mojemu zaskoczeniu Louis nie zdjął moich bokserek. Zamiast tego położył się na mnie, specjalnie ocierając się o moje krocze, które i tak było już w stanie zaawansowanym, czekając tylko, aż ktoś się nim zajmie i pomoże mu ulżyć. Jego usta znów przyssały się do moich, a jego język zaczął bitwę razem z moim. Po chwili zaprzestał całowania. Ulokował się po między moimi nogami i zahaczył rękoma o gumkę moich bokserek. Po chwili zsunął moje bokserki i odrzucił je gdzieś w kąt.Leżałem teraz przed nim ze stojącym penisem, który wręcz domagał się jego pieszczot – gdy to sobie uświadomiłem moje policzki od razu się zaczerwieniły. Zerknąłem w dół, na Louisa,przejeżdżał dłońmi po wewnętrznej części moich ud, doprowadzając mnie tym do jebanego szaleństwa. Spojrzał na mnie ciemnymi od pożądania oczami. Po chwili nachylił się i przejechał swoim gorącym językiem od jąder aż po samą główkę moje penisa.wysapałem, wyginając się w łuk i przygryzając wargę. Po chwili poczułem jak usta Louisa zaciskają się na główce mojego członka, ssąc ją i na przemian liżąc.Przyjemność była obezwładniająca. Patrzyłem spod przymrużonych powiek, jak znów bierze mojego penisa w swoje usta, tak głęboko, że zderzył się z tylną ścianką jego gardła. Jęknąłem głośno, wplatając palce w jego włosy i nadając jego ruchom odpowiedniego tempa. Przygryzłem wargę, gdy patrzyłem na jego usta poruszające się na całej mojej długości.
- Lou…Louis! – krzyknąłem, przenosząc ręce za siebie i zaciskając je na oparciu łóżka. Czułem dreszcze przechodzące wzdłuż mojego kręgosłupa, natomiast Louis przyspieszył swoje ruchy, zasysając policzki na moim penisie. Jego dłoń powędrowała na moje jądra i zaczął je masować, przez co z mojego gardła wydobył się kolejny krzyk. Miałem w dupie, że cała ulica może mnie słyszeć.Z mlaśnięciem wysunął mojego członka z ust, przenosząc je na moje jądra, które mocno zassał. Ręką wykonywał rytmiczne ruchy na moim penisie, raz za razem przejeżdżając palcami po główce. Jęczałem i wiłem się na kanapie, czując, że mój orgazm nieubłaganie się zbliża. 
- Och, Louis, Boże, uch… Louis! - poczułem jak wygina usta w uśmiech i znów przejechał ustami po całej długości mojego penisa, zaciskając wargi na główce. Wystarczyła chwila abym doszedł w jego ustach z przeraźliwym krzykiem przyjemności. Byłem teraz jak z waty, nie mogłem ruszyć żadną częścią ciała ani nie potrafiłem skleić sensownego zdania. 
- Grzeczny chłopczyk – usłyszałem z oddali jego głos.
Wdrapał się na moje ciało, składając po drodze mokre pocałunki. Doszedł do moich warg i lekko je pocałował. Wsunąłem język w jego usta, smakując samego siebie co cholernie mnie pobudziło.
Mogłem dzięki niemu doznawać rozkoszy za każdym razem na nowo z taką samą przyjemnością. Zaczął błądząc dłońmi po moim torsie. Na chwilę zaprzestając pocałunków. Zszedł z łóżka i rozpiął guzik od sowich spodni. Przysunąłem się na kraj łóżka, zdejmując szybko jego spodnie, a zaraz potem czarne bokserki. Słysząc cichy, rozbawiony śmiech Louisa uświadomiłem sobie, jak bardzo go pragnę. Skoro nawet nie patyczkuję się z rozebraniem go. Moim oczom ukazał się jego nabrzmiały penis, który tylko czekał, żeby mu dogodzić. Chwyciłem go więc za te cudowne pośladki zaciskając je lekko, a z jego ust wydobył się głuchy jęk. Usiadł obok mnie po czym pchnął mnie, a ja opadłem na poduszki. Usiadł na mnie okrakiem i łobuzersko się uśmiechnął. Doskonale znałem ten uśmiech. Odwzajemniłem go.Chłopak nachylił się i musnął moje usta. Starałem się pogłębiać każdy pocałunek. Z czasem z lekkiego i niewinnego muśnięcia przerodziło się to w zachłanne pocałunki. Poczułem, jak nasze członki powoli ocierają się o siebie i wygiąłem się w łuk, kiedy ten dotyk przeniknął mnie do szpiku kości sprawiając, że chciałem więcej. Wypchnąłem biodra do przodu, gwałtownie zderzając ze sobą nasze miednice. Louis sapnął prostu w moje usta a mi zrobiło się tak cholernie dobrze. Lou nie tracąc czasu sięgnął do szafki. Niepewnie podążyłem wzrokiem za jego ręką a po chwili zobaczyłem jak chłopak trzyma w dłoni tubkę jak przypuszczałem lumbrykantu, a ja się uśmiechnąłem.Po dłużej chwili usłyszałem jak Louis otwiera tubkę, a potem patrzyłem, jak wyciska na swoje długie i szczupłe palce żel. Następnie poczułem jego palce przy mojej dziurce, na co pisnąłem. Louis chyba wziął to za zły znak, bo już chciał odsuwać rękę, ale sięgnąłem do jego nadgarstku i uniemożliwiłem mu to.
- Jest dobrze – zapewniłem go, układając się wygodniej na łóżku. – Tylko zimne.- wyjaśniłem a Louis przełknął ślinę i nacisnął palcem na moje wejście. Syknął bardziej z przyjemności niż z bólu. Lou zaczął się poruszać a ja przymknąłem powieki, gdy przyjemność owładnęła moim ciałem. Po kilku minutach Lou dołożył drogi i trzeci palec.Chłopak zdążył już odkryć miejsca, która sprawiały, że wyginałem się w łuk z powodu rozkoszy, i raz za razem uderzał we wrażliwy punkt. Po chwili jego palce zniknęły a ja wydałem z siebie jęk niezadowolenia. Chłopak tylko zachichotał i kazał mi się odwrócić. Posłusznie zrobiłem to co mi kazał i już po chwili leżałem na plecach. Wpatrywałem się w te szarawo- niebieskie tęczówki, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Lou sięgnął po tubkę żelu i rozprowadził go po całej swojej długości. Przyglądałem się temu z ciarkami na całym ciele. Lou poprawił się i jeszcze bardziej przybliżył się do mnie. 
- Kocham Cię Harry- szepnął, powoli wsuwając się we mnie. Odchyliłem głowę do tyłu, zaciskając ręce na oparciu za mną.Ręce zacisnąłem w pięści na prześcieradle, i wypuściłem z siebie przeciągły jęk przyjemności, który Louis chyba źle odebrał.
- Boli cię – wysapał Louis, nieruchomiejąc. – Harry, ja nie mogę, to cię boli…
- Zamknij się, LouLou – burknąłem, oplatając go nogami w pasie, przez co wszedł we mnie jeszcze głębiej. Obydwoje jęknęliśmy.Pochylił się nade mną i po raz kolejny tego wieczoru pocałował mnie w szyję. Wykonał pierwsze powolne pchnięcie biodrami a ja jęknąłem głośno, bo uczucie było niemożliwe. 
- Louis- sapnąłem a on się uśmiechnął. Po chwili wykonał ponowne pchnięcie, tym razem trafiając w czuły punkt. Jęknąłem, wyginając się w łuk. – Jeszcze… 
Mocniej zacisnąłem swoje nogi wokół jego pasa, chcąc, aby wszedł głębiej i ponownie pchnął. Wykonał moją niemą prośbę, sprawiając, że przed moimi oczami pojawiły się gwiazdki. Czułem, jak z każdym jego pewniejszym pchnięciem, z każdym pojedynczym jękiem z jego ust, i z każdym otarciem się naszych gorących, spoconych, rozpalonych ciał jestem coraz bliżej finału. 
- Loooouis – jęknąłem przeciągle, ściskając prześcieradło w pięściach.Przygryzł wargę, znów wykonując mocne pchnięcie, powodując, że krzyknąłem jego imię. Widząc, że jestem już blisko, tak samo jak on, wziął w dłoń mojego twardego penisa i zaczął mi obciągać w rytm swoich pchnięć. Naprawdę niewiele brakowało, abyśmy doszli; byliśmy obydwoje na krawędzi i desperacko pragnęliśmy uwolnienia.Podparłem się na ramionach, nasze twarze znajdowały się naprzeciwko siebie, i wpiłem się w jego wargi, ciężko dysząc. Długo jednak nie wytrzymałem w takiej pozycji.Oderwałem od niego swoje usta, upadając na poduszki, jęcząc i błagając o więcej. Czułem, że jeszcze chwila, i dojdę.Louis wykonał ostatnie mocne pchnięcie po czym obydwoje głośno jęknęliśmy. Gwałtownie doszedłem w jego ręce, jednocześnie czując, jak coś ciepłego wypełnia całe moje wnętrze. Głos Louisa jakby z oddali powtarzał moje imię, ja sam szeptałem jego. Po chwili poczułem ciało Louisa bezwładnie opadające na moje, a na usta wkradł mi się leniwy uśmieszek spełnienia. Powoli docierało do mnie, że przed chwilą namiętnie kochaliśmy się, przeżywając swój wspaniały pierwszy raz. Próbowałem jakoś uspokoić swój oddech, ustabilizować rytm serca i drżenie ciała, ale za nic nie potrafiłem tego zrobić. Louis chyba też odczuwał to samo co ja, bo słyszałem jak jego serce łomocze w jego piersi. Uniosłem głowę, napotykając jego twarz, na której rozciągał się szeroki i błogi uśmiech. Nachyliłem się i złożyłem na jego opuchniętych ustach pocałunek. Otworzswoje oczy i spojrzał na mnie z miłością, całując moje wargi. Sięgnął dłonią do moich włosów, które przykleiły mi się do czoła, i odgarnął je z mojej twarzy. 
- Dziękuję, Loueeh- szepnąłem w jego usta delikatnie je muskając.  
- To ja dziękuję, Harry – wymruczał. Gdy ochłonąłem przybliżyłem się do niego i położyłem się na jego torsie, a on obiją mnie w pasie. Na usta wkradł mi się uśmiech. Czułem się taki szczęśliwy. To były zdecydowanie najlepiej spędzone urodziny. Długo ich nie zapomnę. 

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 13 - On jest moją miłością

 Hej wszystkim !!! Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale miałam tymczasowy brak weny, a poza tym, mam mnóstwo nauki i muszę się spiąć żeby jakoś się wyrobić i mieć dobre oceny na półrocze. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Hmm...no to chyba tyle :D Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział...ale mam nadzieję,że ilość Larry'ego będzie dobrymi przeprosinami ;) A i PROSZĘ o komentarze ;)
Enjoy !!!

*~Harry~*
Miłość.
Tak proste słowo, a tak wiele zmienia w życiu człowieka.
Ale wielu w nią nie wierzy.
Uważają, że nie istnieje.
Kiedyś też tak myślałem.
Dopóki mnie nie dopadała.
Na początku walczyłem, z własnymi uczuciami by nie dopuścić, aby przejęły nade mną władzę.
Nie chciałem wpuścić miłości do mojego serca.
Więc zatrzasnąłem przed nią drzwi.
Ale ona jest inteligenta.
Weszła oknem, kiedy spałem.
Pocałowała.
A ja zapomniałem.
Za bardzo ją kochałem.
Za bardzo aby nie wybaczyć.
Kochałem...Aż za bardzo. Zaślepiła mnie i przez to nie wiedziałem w co wierzyć. Czy tamto mogło być prawdą ? Dlaczego najprościej na świecie się go nie spytałem. Nie mogę zrozumieć. Dlaczego jestem aż taki głupi ?
Doskonale wiedziałem,że miłość nie wróci. Kiedy spotka się ją raz...musi zostać. Trzeba obchodzić się z nią jak ze złotym jajkiem. Trzeba uważać aby się nie obraziła. Aby kochała. Aby wybaczyła. Lecz ja byłem za bardzo zakochany żeby dostrzec te wskazówki. Może dlatego nie zrozumiałem. Sam już nie wiem. To naprawdę dziwne. Jednego dnia mieć osobę którą kochasz, a drugiego płakać w poduszkę bo odeszła. Może by nie odeszła, gdyby nie ja ? A może gdyby nie ten pocałunek. Może...Miałem wiele pytań, lecz mało odpowiedzi. I chyba nie chciałem ich znaleźć. Lecz miłość nie rdzewieje, prawda ? To wszystko jest takie głupie.
Tak bardzo go kochałem.
Kochałem jego uśmiech.
Kochałem jego głos.
Może kochałem za mocno?
Czasami mam wrażenie,że stoję po środku dużego pokoju i krzyczę, lecz nikt tego nie słyszy. A ja chcę aby ktoś usłyszał. Tak bardzo chcę aby ktoś mnie usłyszał. Żeby mnie po prostu zrozumiał. Żeby wspierał. Louis...Wydaje mi się,że to on był tą osobą. Tą, która mnie zawsze zrozumiała. Która była blisko. Która mnie całowała. To niesamowite uczucie. Całować się z kimś po raz pierwszy i być pewnym, że to ta jedyna osoba. To się po prostu czuje. I nie chodzi tylko o pocałunki. Po prostu. Gdy widzi się osobę, którą się kocha, od razu czuje się stado motylków w brzuchu. Uśmiech wparowuje na twarz, a ty nie wiesz co robić. Ręce Ci się pocą, a w gardle zasycha. Wtedy...na dworcu, po prostu wiedziałem, że Louis to nie jakiś chłopak. Wiedziałem, że on jest inny. Ten właściwy. Taki...bez skazy. Pozory mogą mylić, prawda ? Przed tem tak mi się wydawało. Ale teraz wiem, że to nie może być prawda. Byłem ślepy i głupi,że się go nie spytałem. Lecz nadal jestem na niego zły. No bo dlaczego mi nie powiedział, że to tylko przysługa ? Chciałbym do niego pójść i wykrzyczeć mu w twarz jak go nienawidzę. A potem wpić się w jego usta. Tak po prostu. Wyrzucić z siebie złość, a potem odpłynąć...z moją miłością. Chciałbym znowu ją zobaczyć...
Pokręciłem głową z dezaprobatą i starałem się zapomnieć o Louisie. Chociaż na jeden dzień. Na ten dzień. Chciałem go spędzić jak najlepiej. Z moimi przyjaciółmi.
Właśnie szedłem do klubu z Dan, Zayn'em i Liam'em. Dzisiaj jest moje święto i zamierzam je spędzić w doskonałej atmosferze. Droga minęła nam dość szybko. Już o 20 byliśmy w klubie. Impreza zapowiadała się cudownie. I miałem nadzieję,że nic mi jej nie zepsuje. W końcu 18-stkę ma się raz w życiu. No i trzeba ją dobrze spędzić. Aby pamiętać ją do końca życia. Mam nadzieję,że moja skończy się cudownie i będę coś pamiętał.
*** 
Stałem po środku sali i tańczyłem z jakąś dziewczyną. Nie miałem pojęcia kim ona jest ani jak ma na imię, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Chciałem się po prostu zabawić. Oczywiście nie w taki sposób w jaki wielu z was pomyślało.W końcu jestem gejem, a poza tym nie zamierzam się kochać...nie ważne. Ważne jest to, że po prostu chcę bawić. Chcę spędzić ten czas jak najlepiej. Ale nie wiem czy mi się to uda. Ciągle myślę o nim. Nie chcę mi wyjść z głowy. Tak po prostu...Ale staram się o nim zapomnieć. Przynajmniej na jeden dzień
Gdy piosenka się skończyła podszedłem do stolika, gdzie siedzieli moi przyjaciele. Usiadłem obok Zayn'a, który obiją mnie ręką. Na początku trochę się przestraszyłem, ale chłopak mnie upewnił, że to tylko przyjacielski uścisk. Nic więcej. To mnie trochę uspokoiło bo w końcu...Zayn mi powiedział,że czuję do mnie coś więcej. Ale gadaliśmy o tym i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Jemu zależy na moim szczęściu. I doskonale wie, że gdybym był z nim to nie byłbym szczęśliwy. To nie dawało mi trochę spokoju. Ale wszystko sobie poukładałem.
- No to zdrowie naszego Harolda !- krzyknął Zayn po czym wszyscy podnieśliśmy kieliszki i wlaliśmy trunek do naszych ust. Zimny napój przepłyną przez gardło a mi od razu zrobiło się lepiej. Wieczór zapowiadał się cudownie. Dużo alkoholu i miłe towarzystwo. Szkoda,że Louie nie świętuje ze mną. Cholera...Stop !! Dziś nie myślę o Lousie ! Ende, fin, final, basta !!! Koniec !! Usłyszałem głos w mojej głowie, który jakimś cudem do mnie dotarł i przebił się przez głośną muzykę. Od razu się zaśmiałem. Wstałem i ruszyłem w stronę parkietu.
***
Zayn próbował mnie namówić na jeszcze jednego drinka, lecz ja już nie mogłem. Nie chodzi o to, że nie mogłem bo nie umiałem pić. Po prostu wypiłem już trochę a nie chciałem więcej. Chciałem pamiętać cokolwiek z tamtego wieczoru. Malik mi ciągle powtarzał, że procenty już dawno wyparowały a ja jestem już trzeźwy. Ale ja go nie słuchałem. Powiedziałem, że idę do WC. Jak powiedziałem tak i zrobiłem. Wszedłem do męskiej ubikacji i załatwiłem swoją potrzebę. Gdy myłem ręce do ubikacji wszedł bardzo przystojny chłopak.Ubrany był w niebieską bluzkę i obcisłe rurki, które podkreślały jego wydatne pośladki. Przyglądałem się mu przez chwile, po czym się opamiętałem i odwróciłem głowę. Wytarłem ręce i ostatni raz zerkając na chłopaka wyszedłem z toalety. Przed moją twarzą przeszła jakaś postać. Wiedziałem, że był to chłopak...ale mniejsza z tym. Był tak bardzo podobny do Louisa. Szybko się odwróciłem lecz on zniknął. Wtedy już sam nie wiedziałem, czy był to Louis, czy moja poryta psychika płata mi figle. Potrząsnąłem głową i nawet się nie zorientowałem gdy wokół mnie tańczyły trzy dziewczyny. Starałem się je odepchnąć ale chyba na marne. Miałem ich już dość. Powiedziałem, że jestem tu z dziewczyną a wtedy się ode mnie odsunęły. Szybko stamtąd uciekłem i próbowałem odnaleźć resztę. Nie mogłem ich znaleźć. Podszedłem do baru i zamówiłem drinka. Po chwili barman mi go podał. Podniosłem kieliszek i go przechyliłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni w celu sprawdzenia godziny. Odblokowałem telefon i zobaczyłem godzinę 2. Nagle zakręciło mi się w głowie. Postanowiłem, że wyjdę na dwór. Wziąłem płaszcz i wyszedłem. Po drodze zobaczyłem całujących się Dan i Liam'a. Uśmiechnąłem się po nosem i wyszedłem. Gdy zimne powietrze uderzyło w moją twarz od razu zrobiło mi się lepiej. Ubrałem płaszcz ponieważ było dość zimno. Rozglądnąłem się dookoła i napotkałem wzrokiem wiele całujących się par. Gdy zrobiło się dość zimno, postanowiłem, że wrócę. Gdy się obróciłem jakiś chłopak na mnie wpadł. Na szczęście za mną znajdował się murek i dzięki temu nie upadłem.
- Do cholery patrz jak łazisz !- krzyknąłem zły na chłopaka, który mnie potrącił. Gdy moje oczy napotkały jego twarz, serce mało mi co nie stanęło.
- Harry !- spytał się z niedowierzaniem Louis a mi ciśnienie od razu skoczyło.
- Co ty tu robisz ? - zapytałem się, starając się opanować.
- Jestem na urodzinach siostry....a ty ?
- Dziś mam 18-stkę- powiedziałem beznamiętnie i już chciałem odejść kiedy on mnie zatrzymał.
- Hazz nie wiedziałem- wytłumaczył się a ja przewróciłem oczami.
- Daruj sobie - szepnąłem a on mnie puścił.
- Doskonale wiesz, że to nie był tak- powiedział gdy nacisnąłem na klamkę i już miałem chodzić do środka. Zatrzymałem się i po chwili obróciłem się w jego stronę.
- Tak...to niby czemu mi nie powiedziałem ?!
- Bo mi nie dałeś kretynie !- krzyknął a ja myślałem, że mnie szlag trafi.
- Sam jesteś kretyn.
- Palant.
- Debil.
- Świnia.
- Idiota.
- Dupek.
- Skończyliśmy ?- zapytałem się gdy Louis do mnie podszedł tym samym zmniejszając odległość, która między nami panowała. Czułem jego cieplutki oddech na skórze.
- Skończyliśmy- odpowiedział po czym wpił się w moje wargi, zupełnie pozbawiając mnie tchu.Jego mokre, gorące i miękkie usta sprawnie poruszały się na moich, doprowadzając mnie tym do cholernego obłędu. Tak bardzo mi tego brakowało. Tak bardzo brakowało mi tych pieszczot. Objął moją talię i całkowicie zlikwidował przestrzeń pomiędzy naszymi ciałami .Chwyciłem go za szyję. Po chwili Lou przyparł mnie do murka, który znajdował się za mną. Bez ceregieli wsadził mi kolano pomiędzy krocze, dociskając mocno. Sapnąłem prosto w jego usta, a on się uśmiechnął. Ugryzłem jego wargę i od razu ją zassałem, całkowicie zatracając się w jego pocałunkach i starając się odwzajemniać każdą jego pieszczotę. Zacisnął ręce na mojej koszulce, przyciągając mnie jeszcze bliżej.
- Louuu...- wysapałem a on się ode mnie oderwał. Popatrzyłem się na niego figlarnie, a on się uśmiechnął.
- Jesteś pewien ?- zapytał się a ja skinąłem głową. Nie miałem ochoty dłużej czekać. Nie teraz. Louis na chwilę się ode mnie odsunął i wyją telefon. Wykręcił numer i zadzwonił po taksówkę. W między czasie całowałem go po szyi
- Ładna ta twoja dziewczyna - zaśmiał się jakiś kobiecy głos. Oderwałem się od szyi chłopaka i popatrzyłem się na nią. Louis zrobił to samo. Przez chwilę nie rozumiałem o co chodzi, ale potem przypomniałem sobie, że to jedna z dziewczyn, której powiedziałem,że przyszedłem tu z dziewczyną. Uśmiechnęła się do nas i puściła oczko. Uśmiechnąłem się a Louis popatrzył się na mnie z dziwną miną.
- Nie pytaj - szepnąłem i powróciłem do molestowania jego szyi. 


środa, 9 stycznia 2013

One-Shot - They Don't Know Abut Us

 Witajcie kochani !!! Miałam zrobić sobie przerwę ale nie mogę. Wczoraj miałam napływ weny i musiałam to napisać. To nie jest rozdział 13....tylko One- Shot. Nie wiem czy wam się spodoba bo jest dość smutny. Ale mi się podoba. Liczę na komentarze :D 
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się rozdział 13...bo chcę sobie zrobić przerwę ;) Ale na pewno się pojawi, tego możecie być pewni ! ;) A więc, życzę miłego czytania.
Enjoy !!! 

Uwaga ten One- Shot nie ma związku z opowiadaniem !!!!

Wystarczył tydzień.
Wystarczył dzień.
Wystarczyła godzina.
Wystarczyła minuta.
Wystarczyła sekunda.
Aby Louis pokochał chłopaka w lokach.
Jeden gest.
Jedno spojrzenie.
Jedno słowo.
To zupełnie wystarczyło...wystarczyło by zapomnieć, i zacząć nowe życie...z nim. Ale czy podejrzewali, że droga do ich miłości będzie aż tak trudna. Będą musieli trudzić się codziennie, nie mogąc koło siebie stać. Przytulić się. Pocałować się. Będą musieli udawać. Udawać, że nic ich nie łączy. Że są zwykłymi przyjaciółmi. Że są normalni. Ale czy tak można ? Czy można aż tak bardzo krzywdzić drugiego człowieka dla pieniędzy ? Najwidoczniej można... Codziennie powtarzają im; Jak sprzedawałby się zespół, gdyby wszyscy dowiedzieli się, że dwóch z pięciu tworzących go chłopaków jest ze sobą w związku. Że nie kochają się jak bracia. Że łączy ich coś więcej. Ale oni nie mogą tego zrozumieć ? Zrozumieć, co to jest prawdziwa miłość. Uczucie, które jest pomiędzy tą dwójką. Widzialne gołym okiem. Dla nich liczą się tylko pieniądze.Oni chcą aby cały świat o nich zapomniał. Aby oni sami o sobie zapomnieli. Żeby stali się normalni. Żeby byli dla siebie przyjaciółmi.Ale oni nie zapomną. Nie zapomną tych gestów. Tych pocałunków. Tych wspólnych nocy. I normalnych dni, kiedy mogą być razem. Być naprawdę razem. Mogąc się trzymać za ręce. Przytulać się. Po prostu okazywać sobie czułość. Ale kiedy tylko wyjdą na zewnątrz, muszą udawać. Każdy z nich idzie w inną stronę. Ze swoją "miłością". Louis z brunetką, a Harry z blondynką. Obydwaj nienawidzą tego robić. Wychodzić z ich udawanym szczęściem. Trzymać się za ręce, ze sztucznym uśmiechem na twarzy. To wszystko jest udawane. Wszystko jest ustawione przez Mangamet. Wszystko... Oni nie są już tym samym zespołem. Tym z przed lat. Nie są piątką wariatów, którzy siedzą na schodach i się wygłupiają. Nie są zespołem, który chcieli stworzyć. Aby cały świat ich pokochał. Pokochał takimi jakimi byli. A byli zwyczajnymi chłopakami, którzy dostali się do programu i stworzyli zespół. Lecz teraz są maszyną do zarabiania pieniędzy, którzy nie mają własnego życia. Nie mogą zrobić niczego bez konsultacji z nimi. Muszą pytać się o wszytko. A gdy jeden z nich mówi im aby przyszli do gabinetu, każdy ze złamanym sercem się ich słucha. Posłusznie idzie do nich i słucha tego co tym razem mają zrobić. Mają pójść na imprezę. Pocałować się. Wyjść do centrum handlowego...Oni zrobią wszystko aby inni o nich zapomnieli. Ale są tacy którzy wierzą. Wierzą, że prawdziwa miłość może przetrwać wszystko. A to jest prawdziwa miłość. I przetrwa wszystko.
Niech każdy z was sobie pomyśli...co czuje Harry widząc zdjęcia Louisa i jej. Kiedy patrzy się, jak jego chłopak przytula obcą dziewczynę. Dziewczynę, której najchętniej ukręciłby kark. Ale wtedy sobie przypomina,że ona nie jest niczemu winna. Ona tylko wykonuje swoją pracę. Louis jej nie kocha. Louis tylko udaje. Bo Louis jest jego. Tylko jego. Z pozoru płacha rzecz, a robi taką krzywdę. Harry czuję się okropnie...a Louis ? Louisowi też nie jest łatwo. Budząc się rano z tym okropnym wyrzutem sumienia, że znowu musi to robić. Znowu musi udawać. Znowu musi ranić jego. A Louis nie chcę go ranić. Ale musi. Codziennie się zastanawia co by było gdyby wszystkim powiedzieli. Powiedzieli co ich łączy. Czy by ich zrozumieli ? Czy nadal było by tak jak dawniej ? Czy zespół by przetrwał? To ostatnie pytanie było najgorsze. Bo gdyby Modest zerwał z nimi kontrakt...One Direction przestało by istnieć. A oni nie mogli tego zrobić chłopakom. To było ich całe życie. Nie mogli. I chociaż wiele razy im mówili,że mogą to zrobić, że nie będą źli,że zrozumieją...Ale coś ich powstrzymywało. Złość ? Zmartwienie ? Niepewność ? To wszytko. To było za dużo. Za dużo na nich. Za dużo na chłopaków, którzy są zagubieni w świcie show- biznesu a menadżerowie próbują to ukryć. Oni są zwykłymi chłopakami, którzy się w sobie zakochali. Tym czynem popełniają przestępstwo. Ale czy miłość to coś złego ? Czy miłość może zranić. Kiedyś wydawało się im, że nie. Ale teraz sami nie wiedzą. Z dnia na dzień coraz bardziej się od siebie oddalają. Coraz więcej ich dzieli. Coraz bardziej nie chcę im się żyć. Ale kiedy są razem, znowu to czują. Znowu czują motylki w brzuchu. Znowu czują to uczucie. Uczucie, którego nie da się podrobić. I to czego nie można kupić za żadne pieniądze świata. Miłość. Można ją sfałszować. Ale ludzie wiedzą jaka jest prawda. I chociaż większej części udaje się zamydlić oczy, to jednak jest garstka, która wierzy. 
Oni także mają nadzieję. Ale nadzieja jest matką głupich, prawda? Ta dwójka z dnia na dzień staje się coraz słabsza. Nie mają sił na to wszystko. Na to udawanie. Mają dość. Kiedy jadą na gale muszą udawać. Muszą cierpieć. Muszą...ale kiedy to wszystko się kończy. Kiedy wracają do domów. Kiedy sami, nareszcie mogą okazywać sobie czułość. Mogą być normalnymi chłopakami. Po prostu mogą być sobą.
Często muszą się rozstawać. Muszą wyjeżdżać. Z nimi. Tam, też muszą żyć w kłamstwie. Czekają na telefon i wychodzą. A wtedy uśmiechają się. Przytulają. Trzymają się za ręce. Lecz pod tym uśmiechem kryje się złość i nienawiść. Nienawiść do nich. Dlaczego oni muszą im to robić ? Kiedy tylko dowiadują się o tym,że muszą to robić chce im się płakać. Chociaż wydaje się, że są silni, w głębi duszy są zagubieni. Nie wiedzą co mają robić. Są marionetkami w ich rękach. Nie mają własnego życia. Ale czy mówili,że sława będzie usłana różami?  
On tak błagał żeby im tego nie robili. Ale oni, ich nie słuchali. Nie mieli najmniejszej ochoty. Dla nich liczy się tylko sprzedaż. To aby zespół zarabiał jak najwięcej. Dla nich liczy się tylko jedno. Dla nich mogą się kochać, ale muszą to robić gdy są sami. A więc nie za często. Więc lepiej by było, gdyby oni się nie kochali. I to aby każdy zapomniał o nich
Kiedy byli daleko od siebie często o sobie myśleli. O tym jak się poznali. A pamiętali to dokładnie. Tak jakby to było wczoraj.Każdego dnia, gdy mijali się na korytarzach mieli nadzieję na coś więcej. Obydwaj chcieli poglębić tą przyjaźń. Każdy z nich czuł coś do drugiego.Ale bali się. Bali się sobie tego wyznać. Może jeśli powiedzieli by sobie wtedy, teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Louis bał się tego, bo miał dziewczynę. A Harry bał się reakcji na innych chłopaków. Dopiero niedawno odkrył,że jest homo. Bał się tego. Ale gdy spotkał jego zrozumiał ,że to nic złego. Może za późno ? Może za późno to sobie uświadomili. Kiedy on powiedział Louisowi,że coś do niego czuję, kamień spadł z jego serca. A co czuł starszy ? Czuł to samo co loczkowaty. Był w nim zakochany.
Kochał jego uśmiech. 
Kochał jego loczki
Kochał jego głos.
Kochał jego styl.
Kochał go całego.
Ale odkrył to za późno. Za późno aby powiedzieć światu. Wtedy byli już sławni. Wtedy podpisali już kontrakt. Wtedy już nie mogli.
Czasami obydwoje mają ochotę pójść do nich i powiedzieć im wszystko co o nich myślą. Ale tak na prawdę co mogli by powiedzieć ?
...że ich nienawidzą ?
...że marnują im życie ? 
...że nie chcą tego robić ?
...że chcą umrzeć.
...że chcą być wolni... 
Nie wiedzieli co wybrać. To wszystko wydawało się bez sensu. 
Chcieli z tym skończyć. Chcieli uciec. Chcieli być razem. Może tam, na górze będzie lepiej ? Zadali sobie to pytanie, na co obydwaj się popłakali. Czy ludzie muszą być aż tak okrutni ? Czy na tym świcie nie ma miejsca dla nich ? Czy muszą zrobić coś takiego aby w końcu zaznać szczęścia. Tam na górze na pewno będzie lepiej. Nie będą mieć żadnych problemów. Będą mogli cieszyć się sobą nawzajem. Cieszyć się miłością. 
Młodszy wziął żyletkę. Nie czekał dłużej. Przejechał nią po nadgarstku, z którego chwilę później spłynęła stróżka krwi, tym samym plamiąc dywan, na którym siedzieli. Poczuł ulgę. Chciał więcej. Ponownie przejechał żyletką po ręce tym razem mocniej. Zrobił to jeszcze kilkanaście razy. Jego ręce były całe we krwi. Po chwili spojrzał na niego. On też miał pokrwawione ręce. Też doświadczył ulgi. Też chciał więcej. Obydwaj byli już na skraju. Nie chcieli dłużej tego ciągnąć. Harry popatrzył się na niego i zdołał wydukać tylko ;  Jesteśmy tego warci, Louie.Nasza miłość jest tego warta. Po tych słowach zrobili grubą kreskę. Przejechali nią po żyłach. Krew zaczęła nieumiłowanie lecieć. Poczuli,że słabną. Że całe powietrze z nich ucieka. Położyli się obok siebie. Starszy obiją młodszego. Ucałował go ostatni raz. A wtedy ich oczy się zamknęły. Zamknęły na zawsze.
Teraz nie czuli już bólu. 
Teraz nie mieli zmartwień.
Teraz nie mieli problemów.
Teraz mogli być razem.
Niezwykłe, jak bolesna była ich historia. Do czego zdolni byli ludzie. Do czego ich doprowadzili. 
Podobno codziennie wypala się jedna gwiazda.Właśnie w tej chwili z nieba Louisa i Harry’ego spada ta ostatnia. A oni nareszcie mogą cieszyć się rajem, który przyszedł w postaci nieskończenie wielu błyszczących punkcików, oświetlających ich miłość.