sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 11- Zawsze będę go kochać

 Witajcie misie !!! Z samego początku ; Massive thank you za komentarze pod rozdziałem dziesiątym. Było ich aż trzynaście !! Nie macie pojęcia jak się cieszyłam. Co prawda nie cieszyłam się z dwóch ostatnich. Bardzo mnie zasmuciły. Przez nie straciłam humor. Nie chciało mi się nic robić a zwłaszcza pisać. Tak naprawdę nie wiem po co te dziewczyny tu wchodzą, jeśli nie podoba się im moje opowiadanie. Nienawidzę takich osób... które hejtują inne, tylko dlatego,że coś im nie pasuje. Nie sądziłam,że na blogerze też są tacy ludzie. Przynajmniej dobrze, że 'fani' 1D tu nie wchodzą i nie zostawiają obraźliwych komentarzy, które dotyczą shiperów Larry'ego. Ale czy my...shiperki robimy coś złego ? Czy my naprawdę jesteśmy tymi najgorszymi fanami...nie mogę tego zrozumieć. Czy to,że my wierzymy w Larry'ego jest czymś złym..to jest chore. W każdym razie ja tu się rozpisałam a muszę jeszcze wam coś napisać.  
Osobiście mi ten rozdział się średnio podoba. No i tak...teraz jeśli chodzi o rozdział 12 to nie wiem kiedy się pojawi. Ten tydzień mam zawalony sprawdzianami i muszę się uczyć. Bardzo bym chciała usiąść i coś wam napisać ale nie mam czasu. Postaram się dodać go jak najszybciej ale nie obiecuje. No i mam nadzieję,że będziecie czekać. Kocham was wszystkich !!! I dzięki, że czytacie mojego bloga :D 
Enjoy !!!!
*~Harry~*
Siedziałem na kanapie i oglądałem jakiś program. Strasznie mi się nudziło. Była chyba piętnasta , a ja nie mogłem doczekać się godziny osiemnastej. Wtedy przyjedzie po mnie Louis i zabierze na imprezę. Już nie mogę się doczekać. Mam nadzieję,że wszytko pójdzie zgodnie z planem i sylwester będzie udany. Po kilku minutach zacząłem robić się senny. Szybko się ocknąłem i sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer mamy po czym do niej zadzwoniłem.
- Cześć mamuś - przywitałem się z rodzicielką a ona była bardzo szczęśliwa,że do niej dzwonię.
- Harry ! Co tam u ciebie ?
- A nic...tak zadzwoniłem, spytać się czy wszystko dobrze.
- Oczywiście,że dobrze. A co tam u ciebie ? A idziesz gdzieś na sylwestra ?- spytała a mi przez chwilę przeszła myśl, że może jej powiem,że mam chłopaka. Po chwili jednak zrezygnowałem.
- Um..no idę.
- Z chłopakami ?
- Nie...z takim jednym kolegą..oj..nie zna go mama.
- Kolega tak...dobra - parsknęła śmiechem a ja przewróciłem oczami. Porozmawialiśmy jeszcze trochę,po czym się rozłączyłem. Może i nawet dobrze ,że jej nie powiedziałem o tym,że ja i Louis jesteśmy parą. Na pewno będę miał jeszcze wiele okazji do tego. Po krótkiej rozmowie, znowu zaczynałem być senny. Moje powieki odmawiały posłuszeństwa, lecz ja byłem nieugięty. Nie chciałem usnąć. Szybko wziąłem pilot i zacząłem szukać czegoś ciekawego. Po kilkunastu minutach się poddałem. Opadłem na poduszki i wygodnie się ułożyłem. W domu nie było nikogo bo dziadkowie pojechali na zakupy. Pewnie jak przyjadą to i tak będę musiał iść do sklepu bo babcia zapomniała czegoś kupić. Jak to ona...kobiety chyba tak mają. Jadą do sklepu i kupują to co jest najmniej potrzebne a potem i tak wysyłają swoich mężów do sklepu,żeby coś dokupić. Chyba nigdy ich nie zrozumie. Ale czy muszę...nigdy nie będę dziewczyny, narzeczonej czy żony i jest mi z tym dobrze. Na samym początku trochę się tego bałem- mojej reakcji na drugiego chłopaka. Ale jak poznałem Louisa to zrozumiałem ,że to nic złego i to on pokazał mi co to prawdziwa miłość. Co to znaczy kogoś kochać. Kochać..ale na prawdę. Nie na papierze czy w słowach. Ludzie mogą się ożenić i podpisać papier, że się kochają. Ale czy tak jest naprawdę ? Nie sądzę. Dla mnie ślub jest zbędną rzeczą. Przecież bez tego ludzie też mogą razem żyć i mocno się kochać. To jest tylko zbędny świstek, na którym jest napisane, że oficjalnie zostało się ogłoszonym parą. Ale przecież...ludzie mają swoje poglądy. Na świecie jest demokracja i każdy ma swoje zdanie. Szkoda tylko,że na świecie nie ma powszechnej tolerancji. Bo gdyby była, ludzie tacy jak ja czy Louis mogliby się ożenić a nie ukrywać przed całym światem. To jest chore. Już po chwili moje powieki się zamknęły a ja odleciałem do krainy snów.
***
Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramie. Otworzyłem powoli powieki i obróciłem się na lewą stronę. Zobaczyłem babcie, która się do mnie uśmiechała. Szybko podniosłem się i tak jak myślałem poprosiła mnie żebym poszedł do sklepu po jakieś przyprawy. Za bardzo nie chciało mi się nigdzie wychodzić ale posłusznie wstałem z kanapy i poszedłem się ubrać. Już po chwili byłem gotowy do wyprawy. Wziąłem tylko pieniądze i telefon, który schowałem do kieszeni spodni. Wyszedłem z domu i skierowałem się do sklepu. Droga mi trochę zajęła bo było bardzo ślisko i nie dało się szybko chodzić. Po kilkunastu minutach byłem już pod sklepem. Gdy miałem do niego wchodzić zauważyłem jakąś parę, która się całowała. Z początku na mojej twarzy pojawił się uśmiech , ale gdy znowu spojrzałem w ich stronę, łzy napłynęły mi do oczu. Myślałem, że mi się zdaje, ale gdy podszedłem trochę bliżej, wiedziałem,że to nie omamy. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach a ja miałem ochotę stamtąd jak najszybciej uciec. Stałem jak osłupiały przez dobre pięć minut. Ze stanu osłupienia wyrwał mnie silny podmuch wiatru, który uderzył w moją twarz. Przewróciłem się i upadłem na lód. Narobiłem przy tym trochę hałasu. Po chwili jakoś się pozbierałem  i wstałem. Łzy nadal swobodnie spływały po moich policzkach. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Czy to prawda ? Ale przecież mówił mi, że mnie kocha. A teraz....a teraz obściskuje się z jakąś panienką. Gdy się na to patrzyłem nóż krajał moje serce na małe kawałeczki. Nie miałem ochoty się temu dłużej przyglądać. Nie chciałem...po prostu nie chciałem i nie miałem siły. Czym prędzej pobiegłem w stronę domu Zayn'a.Wiedziałem,że on zawsze mi pomoże i pocieszy. Nie chciałem wracać do domu dziadków, ponieważ nie chciałem się tłumaczyć i być upominany. Za dużo niemiłych zdarzeń jak na jeden dzień.Za dużo upokorzeń...
Biegłem ile sił w nogach. Łzy nadal spływały po moich policzkach. Chciałem uciec i zapomnieć. Dlaczego on mi to zrobił ? Nie mogłem znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
Po kilkunastu minutach byłem już pod domem Zayn'a. Zadzwoniłem do drzwi a po chwili się otworzyły. Zobaczyłem w nich Zayn'a, który dziwnie wyglądał. Chyba się mnie nie spodziewał. A zwłaszcza w takim stanie.
- Boże, Harry co się stało ?- zapytał a ja wszedłem do środka. Nie chciałem na nic odpowiadać. Wtuliłem się w niego a on po chwili niepewnie odwzajemnił uścisk. Zacząłem płakać coraz bardziej a on mnie tylko pocieszał. Ciągle się pytał co się stało, lecz ja nie miałem siły na to odpowiadać. Poprosiłem go,żeby zadzwonił do mojej babciu i powiedział jej ,że dziś nie przyjdę. Zgodził się. Ja natomiast rozebrałem się i poszedłem do pokoju Malika. Usiadłem na łóżku i zacząłem wpatrywać się w śnieg, padający na zewnątrz, przez duże okno. Po chwili w pokoju zjawił się Zayn i usiadł obok mnie. Teraz czułem się trochę głupio,że zawracam mu głowę.
- Harry, powiesz mi co się stało ?- zapytał się chyba po raz setny, a ja tylko spuściłem głowę. - Harry- ponaglił mnie a ja wiedziałem,że nie mogę uciekać od moich problemów. Muszę komuś powiedzieć. Podniosłem głowę i napotkałem spojrzenie Zayn'a, które było bardzo troskliwe.
- Bo ja...no ja go widziałem z jakąś dziewczyną - wyjąkałem przez łzy a Zayn zmarszczył czoło. Chyba mnie nie zrozumiał.
- Ale kogo ?
- Louisa ! Całował jakąś dziewczynę !- powiedziałem, po czym rozpłakałem się na dobre. Chłopak mnie przytulił i ciągle powtarzał,że będzie dobrze. Zalewałem się coraz bardziej łzami i raczej nic nie wskazywało na to,żebym się uspokoił. Zayn cały czas mnie tulił. Jego koszulka była już mokra ale raczej mu to nie przeszkadzało.Nie pamiętam co działo się potem, bo usnąłem jeszcze w ramionach Malika.
***  
Obudziłem się po trzech godzinach. Podniosłem powieki i zorientowałem się, że nie jestem u siebie w pokoju. Szybko się podniosłem i dopiero wtedy przypomniałem sobie co się wydarzyło. Opadłem na poduszki i zacząłem wszystko sobie analizować. Co teraz będzie ? To pytanie nie dawało mi spokoju. Nie znałem na nie odpowiedzi co bardziej mnie nurtowało.Miałem strasznego dołka i jak na razie nie wyglądało na to,żebym z niego szybko wyszedł. Nagle usłyszałem jakieś krzyki, dochodzące z dołu. Na początku nie wiedziałem kto się tak kłóci,ale potem zrozumiałem,że to Louis i Zayn. Szybko wstałem i czym prędzej zszedłem na dół. Gdy znalazłem się w korytarzu zobaczyłem Louisa, który kłóci się z Zayn'em.
- Harry !-zawołał mnie ,gdy mnie zobaczył. Spuściłem wzrok a on wołał dalej. Zrozumiałem ,że nie mogę się wiecznie ukrywać i muszę stawić czoło moim problemom i lękom.Podszedłem do Zayn'a i spojrzałem na Louisa. 
- Wynoś się stąd- powiedziałem cicho a on się na mnie popatrzył. Lecz jego spojrzenie nie było takie urocze jak przedtem...było wypełnione smutkiem i żalem.- Wynoś się słyszysz !- powtórzyłem trochę głośniej a on zmarszczył brwi.
- Ale Harry..
- Żadne ale ! Możesz iść do tej dziewczyny z którą się całowałeś i to ją możesz zabrać na sylwestra !- wykrzyczałem a on stał jak osłupiały.
- Harry...ale jaka dziewczyna ?
- Jaka ?! Ta z którą całowałeś się pod sklepem. Widziałem was, i nie mogę zrozumieć..jak mogłeś mi to zrobić. To już koniec.Najpierw mówisz,że mnie kochasz a teraz robisz coś takiego - powiedziałem i znowu poczułem,że do moich oczy napływają łzy. Po chwili zobaczyłem,że Louis uronił łze- Teraz żadne łzy nie pomogą- szepnąłem i wszedłem w głąb meszkania.
- Harry...ale to nie tak !!- zaczął krzyczeć lecz ja go już nie słuchałem. Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w ręce. Miałem tego wszystkiego dość. Dlaczego on mi to zrobił ?! Po chwili na kanapie usiadł Malik, który zaczął mnie pocieszać. W tamtej chwili nie chciało mi się żyć. Chciałbym zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Bez Louisa, to nie będzie to samo życie. Ale czy ja nawet mogę bez niego żyć? Czy dam radę żyć bez tego uśmiechu i pocałunków ? Czy ja będę mógł normalnie żyć..wstać rano i tak jakby nigdy nic, zacząć od nowa ? Ułożyć sobie życie z kimś innym...z kimś, kto nie będzie Louisem. Nie, nie będę wstanie. To on jest tym jedynym. Tym kto pokazał mi co to prawdziwa miłość. Tym kto zawładnął moim sercem i moim rozumem. Tym kto nie może wyjść z mojej głowy. On zawsze zostanie w moim życiu. Nie ważne czy będziemy razem czy nie. Louis to ta osoba, z którą chcę się spędzić resztę życia. Ja zawsze będę go kochać. Zawsze zostanie w moim sercu, gdzie jest miejsce tylko dla niego.        

5 komentarzy:

  1. Jezu to jest takie przykre... ;c Oby to było tylko nieporozumienia, ja nie chcę, żeby tak było... biedny Hazz. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. ;)
    Nie przejmuj się takimi ludźmi, ja też miałam hejterów na blogu i się tym nie przejmowałam, jednak wiem co czujesz . xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie smutne,myślałam,że się popłaczę:( Świetny blog i nie przejmuj się tymi głupimi komentarzami.Nie warto.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ..... Nie mam pojęcia co napisać...wybiło mnie z obiegu. Wiedziałam,że pójdzie do Zayna,no po prostu to wiedziałam. Dlaczego Lou mu to zrobił!?
    Chociaż dobra nie ,to nie ma Cię obrazić pod żadnym względem,ale ...To jest przewidywalne. Przynajmniej mi się tak wydaje,chyba,że masz coś w zanadrzu. No wiesz kochają się itd. a potem się kłócą ,ranią się, ale oczywiście po jakimś czasie wyznają sobie,że nie mogą bez siebie żyć i znowu są razem ,chyba,że się mylę i masz zupełnie inny plan. Nieważne, to tylko moje głupie "co będzie dalej" nie przejmuj się i nie zwracaj uwagi na hejterów,są dosłownie wszędzie,nie ma sensu przejmować się nimi. Twitter,ask,blogger,facebook etc. są dosłownie wszędzie.
    Tak,więc trzymaj się i pisz dalej tak świetnie rozdziały i opowiadania,jesteś najlepsza,pamiętaj o tym!
    Czekam na rozwój wydarzeń. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow... no tego się nie spodziewałam... Rozdział fajny, ale trochę dołujący ;)
    Co do hejtrów to... szczerze mówiąc, nie nazwałabym tamtych dziewczyn hejterkami. One tylko powiedziały co myślą, nie obraziły Cię w żaden sposób, przynajmniej moim zdaniem. Nie wszystkie komentarze będą pochlebne i mogłaś się tego spodziewać, zakładając tego bloga. Szczególnie, że tematyka jest... dość kontrowersyjna.
    Cóż, w jednym się z nimi zgadzam-niemal każdy rozdział jest słodki. Aż za bardzo... cały czas lanie wody o tym, jak to oni się kochają itd.. No i rzeczywiście obaj są aż nazbyt... uczuciowi, zupełnie jak kobiety, albo nawet bardziej. To jest nienaturalne.
    Nie zrozum mnie źle, lubię twojego bloga, ale ma on swoje wady, tak jak wszystkie, jeszcze nie natrafiłam na takiego, który jest idealny.
    Nie bierz tak do siebie tych wszystkich komentarzy, ale sama je chciałaś, nie mówiłaś, że wszystkie mają być pochlebne. Oczywiście, postaraj się zrozumieć, dlaczego ludzie mają takie, a nie inne uwagi, bo może rzeczywiście coś w nich jest. W żadnym wypadku jednak, nie zniechęcaj się do pisania, bo z takim podejściem daleko nie zajdziesz.
    Pozdrawiam i czekam na nexta.
    Miśka

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się takiego toku wydarzeń. Pisz dalej, ponieważ wychodzi ci to niesamowicie dobrze. Codziennie po kilkanaście razy sprawdzam, czy jest coś nowego. Po prostu kocham twój blog.
    (Ludzie, nie przejmujcie się. No nie koniec Larry'ego, bo była dopiero jedna scena +18, i to mnie pociesza :D )

    OdpowiedzUsuń