wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 9 - Miłość to fajna sprawa

 Hejaaa moje misie !!! Z samego początku....życzę wam szczęśliwego nowego roku ! Mam nadzieję, że sylwester minął wam super :D No i miejmy nadzieję,że rok 2013 będzie sto razy lepszy od poprzedniego :P 
Oddaje wam rozdział 9 z nadzieją ,że wam się spodoba ;) Wiem, że piszecie,że wszystkie rozdziały są świetne ale ja dla siebie jestem bardzo surowa ;D Dzięki za komentarze i mam nadzieję,że będzie ich więcej..kocham je czytać ! No i od razu uprzedzam, że teraz rozdziały nie będą pojawiały się tak szybko jak do tej pory. Wicie...szkoła no i ta nauka :) Ale będę się starać aby pojawiały się w miarę szybko :) 
Enjoy !! 

Niedziela...
*~Harry~*
Obudził mnie dźwięk dzwonka. Zacząłem na ślepo szukać telefonu. Niestety go nie znalazłem więc szybko się podniosłem i zacząłem go szukać. Rozglądnąłem się po pokoju ale nigdzie go nie było. Opadłem na poduszki i dopiero wtedy przypomniałem sobie,że telefon jest pod łóżkiem. Szybko się schyliłem i sięgnąłem po niego. Jeszcze zaspanym wzrokiem odblokowałem go i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Halo - szepnąłem ochrypłym głosem ale po drugiej stronie nie otrzymałem odpowiedzi.- Halo- powiedziałem trochę głośniej lecz tym razem otrzymałem odpowiedz.
- Hej Harreh- powiedział miły i słodki głos a ja się do niego uśmiechnąłem.
- Louis ?!- spytałem z niedowierzaniem ,bo nie wiedziałem po co Lou do mnie dzwoni skoro dziś się spotkamy.- Coś się stało ?
- Nie tylko...chciałem się upewnić, czy dzisiejsze spotkanie jest aktualne ?- spytał się a ja zrobiłem głupią minę.
- A niby czemu nie ma być aktualne ?-zapytałem się trochę rozbawionym głosem.
- No wiesz...jakoś tak...
- Louie ale ty się niczym nie przyjmuj. Będzie fajnie - zapewniłem go a on uroczo zachichotał.
- Wiem,że będzie fajnie. Z tobą wszystko jest cudowne - odpowiedział a ja się uśmiechnąłem.- A więc do dzisiaj, pa.
- Pa..a i Louis.
- Tak ?
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też - szepnął i się rozłączył. Byłem taki szczęśliwy,że nie mogłem opisać tego słowami. To po prostu coś cudownego. Mieć kogoś, kogo się kocha i chcę się z nim spędzić resztę życia.Tak po prostu. Gdyby ktoś mi powiedział jeszcze miesiąc temu,że się zakocham od pierwszego wejrzenia i będę miał chłopaka, dla którego będę w stanie poświęcić własne życie, nie uwierzyłbym mu. Ale teraz...w stu procentach tak. Louis to ta osoba dzięki której w pewnym stopniu stałem się lepszym człowiekiem. To on po prostu sprawił ,że się w nim zakochałem. I to dzięki niemu wiem co to miłość. Ta prawdziwa miłość.
Wstałem z łóżka i szybko poszedłem do łazienki. Załatwiłem potrzebne sprawy i wróciłem do pokoju w celu ubrania się. Po zakończonej czynności, zszedłem na dół do kuchni. Zastałem w niej babcie ,która już coś przygotowywała. Posłałem jej uśmiech gdy się do mnie odwróciła. Chciałem jej w czymś pomóc ale ona się ubierała ,że sama sobie poradzi. Kazała mi nakryć do stołu i trochę posprzątać w salonie. Tak jak kazała poszedłem do salonu i trochę ogarnąłem bałagan ,który tam panował. Gdy skończyłem poszedłem nakryć stół. Trochę mi to zajęło ale efekt końcowy był naprawdę warty tej pracy. Popatrzyłem się na zegarek. Wskazówki wskazywały 13:45. Dokładnie za piętnaście minut przyjdzie Louis. Serce od razu zaczęło mi walić ,gdy tylko sobie o tym pomyślałem. Poszedłem na górę do pokoju i przebrałem się. Po dziesięciu minutach byłem gotowy. Zszedłem na dół i podszedłem do okna. Zacząłem się przyglądać ludziom ,którzy spacerują. Dzieciom,które rzucają się śnieżkami. Zacząłem sobie przypominać moje dzieciństwo. Pamiętam, że było cudowne. Rodzice mnie bardzo kochali , miałem wszystko co najlepsze. Miałem wspaniałych rodziców, którzy darzyli mnie miłością. A człowiekowi nie jest potrzebne nic więcej, prawda?Miłość to całkiem fajna sprawa. Budzisz się rano ze świadomością, że na tym świecie istnieje osoba, która Cię kocha, która powierza Ci swoje życie i serce. Jest zdolna poświęcić dla ciebie wszystko, nie ważne jakie będą tego konsekwencje. Uśmiecha się do ciebie, obejmuje, gdy tego potrzebujesz, zawsze jest przy tobie.Podobno do zakochania wystarczy nawet niecała sekunda. Czasem może te być nawet rok, dwa bądź trzy lata, ale zawsze ten czas prowadzi do miłości. To jest niezwykłe. Znajduje się swoją drugą połówkę, która akceptuje Cię pomimo wad i zalet, a ty akceptujesz ją. To naprawdę coś wspaniałego. I ten kto nigdy nie był zakochany tak naprawdę nie wie co to miłość. To uczucie. To stado motylków w brzuchu, kiedy ta druga osoba Cię przytuli czy Cię pocałuje. Istna magia.
Ze wszystkich rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Serce zaczęło mi walić tak jakbym przebiegł co najmniej 5 kilometrów. Szybko podszedłem do drzwi i nacisnąłem na klamkę. Gdy zobaczyłem Louis'a , uśmiech od razu wparował na moją twarz. Miał pięknie ułożone włosy, w których znajdowały się płatki śniegu.Był ubrany w czarny płaszcz, z pod którego wystawały czarne spodnie.
- Hej - przywitał się i lekko musnął moje usta na co ja cicho mruknąłem. Bardzo podobają mi się taki powitania. Lou zdjął płaszcz a ja go powiesiłem.- To dla ciebie -szepnął i wręczył mi czerwoną różę.- Wybacz, że jedna ale w kwiaciarni nie było więcej. A ja chciałem, żebyś dostał różę -zaczął się tłumaczyć a ja tylko przewróciłem oczami.
- Louis, jak dla mnie możesz mi nic nie kupować...ty mi wystarczysz.-szepnąłem w jego usta po czym je musnąłem. Po kilkunastu sekundach oderwaliśmy się od siebie a ja chwyciłem go za rękę i poprowadziłem do salonu.
- Babciu ! Nasz gość przyszedł !- wykrzyczałem a już po chwili w salonie pojawiła się babcia z dziadkiem- A więc to Louis...mój...mój chłopak- powiedziałem i chwyciłem za rękę Louisa.
- Oh, miło mi Cię poznać Louis. Harry bardzo dużo mi o tobie opowiadał.- powiedziała babcia podchodząc do mojego chłopaka.
- Miło mi panią poznać. A to dla pani -przywitał się z nią a ja tylko się uśmiechałem. Lou wręczył mojej babci piękny bukiet kwiatów, który bardzo się jej spodobał.
- Dziękuję są bardzo ładne...a i mów i Stephanie.- podziękowała i posłała Louisowi cudowny uśmiech ,który on odwzajemnił.
- Dobra, koniec tych babskich pieszczot ! Zabieram chłopaków na coś mocniejszego - powiedział dziadek i podszedł do Louis'a po czym przywitał się z nim jak mężczyzna z mężczyzną.
- Eric ! - krzyknęła babcia a ja zachichotałem.
- Kochanie, przecież Louis jest już dorosły.
- A Harry ?!
- Oj co Harry...myślisz ,że on się jeszcze samochodzikami bawi - powiedział a babcia tylko posłała mu srogie spojrzenie. Ta dwójka na prawdę się kochała. Była po między nimi ta więź, która przetrwała już 29 lat. I oni są przykładem ,że prawdziwa miłość,może przetrwać wszystko.
- Może najpierw obiad, co ?- zapytała się a dziadek tylko posłał jej całusa w powietrzu. Wszystkiemu przyglądałem się z uśmiechem na twarzy. Popatrzyłem się na Louis'a , który właśnie rozmawiał z moim dziadkiem. Wyglądał tak słodko...z resztą jak zawsze. Dałbym wszystko,żeby teraz rzucić mu się na szyję i zaprowadzić do swojego pokoju. Styles, idioto , tylko nie myśl o Louisie i łóżku ! Usłyszałem głos w mojej głowie i natychmiast wyrwałem się z świata marzeń. Gdy już wszystko było podane usiedliśmy za stołem i zaczęliśmy jeść.
- Louis, skarbie co studiujesz ?- zapytała się babcia a Lou natychmiast się na nią popatrzył z dziwnym a za razem uroczym wyrazem twarzy.
- Psychologie- odpowiedział grzecznie a ja się uśmiechnąłem pod nosem.
- A na którym jesteś roku ?
- Ostatnim.
- A gdzie potem będziesz pracować ?
- Um..znaczy, pewnie zatrudnię się w jakiejś firmie..albo coś.
- A masz dom czy mieszkanie ?
- Dom.
- A teraz gdzieś pracujesz ?- babcia zadała chyba setne pytanie w tym dniu, a ja myślałem ,że mnie szlag trafi. Bardzo kocham moją babcię ale żeby aż tak męczyć mojego chłopaka, to już przesada. Na szczęście dziadzio był na miejscu i zareagował w czas.
- Stephanie a ty co dziennik piszesz. Daj chłopakowi spokojnie zjeść. Będziesz jeszcze miała czas na pytania - powiedział dziadek tym samym rozluźniając atmosferę, która tam panowała. Byłem mu za to cholernie wdzięczny. Popatrzyłem się na niego a on puścił mi oczko i się uśmiechnął.
Po zjedzonym obiedzie, który minął przyjemnie, dziadek tak jak nam obiecywał zabrał nas na małą degustację win. Dziadzio ma piwniczkę z winem na dole. Jest tam naprawdę sporo win, różnego gatunku. Zeszliśmy na dół a dziadzio otworzył swój "skarbiec". Weszliśmy do niego i pierwsze to co zobaczyliśmy to mnóstwo półek, na których były ustawiony wina. Były one ułożone pochyło.
- No i jak ?- spytał się dziadek a ja tylko się uśmiechnąłem.
- Teraz już wiem skąd dziadzio ma taki dobry humor codziennie - powiedziałem po czym wszyscy się roześmialiśmy.
- Louis wybierz jakieś wino - zaproponował dziadzio a Louis tylko się na niego popatrzył z nieodgadnioną miną twarzy. Dziadek tylko skinął głową,a po chwili Lou zaczął szukać dobrego wina na dzisiejszy wieczór.
Po kilkunastu minutach wrócił z butelką wina. Wręczył je mojemu dziadkowi a on tylko się uśmiechnął i poklepał chłopaka po ramieniu.
- Czy tylko ja nie wiem o co chodzi ?- spytałem się a obydwoje parsknęli śmiechem.
- Harry, trzymaj tego chłopaka jak najbliżej siebie i nie pozwól ,żeby ktokolwiek Ci go odebrał - odpowiedział dziadzio a ja zrobiłem głupią minę. Zrozumiałem dopiero wtedy kiedy dziadek pokazał mi butelkę.Chateau Latour, 1992 Pauillac. Louis nie mógł wybrać lepiej. To było ulubione wino mojego dziadka. Było dość drogie ale słowo się rzekło. Wyszliśmy z piwniczki i powędrowaliśmy do salonu. Czekała tam już na nas babcia, która rozmawiała z kimś przez telefon. Żadne z nas nie wnikało z kim. Usiedliśmy na kanapie, a babcia poszła po kieliszki.W tym czasie dziadzio otworzył wino. Nalał każdemu i podał.
- A więc..za wsze zdrowie gołąbeczki - wzniósł toast, a my tylko na siebie spojrzeliśmy. Byłem taki szczęśliwy,że babcia i dziadzio nas zaakceptowali. Że Louis jest ze mną. Że wszystko jest tak, jak powinno być. Upiłem łyk wina i od razu stwierdziłem,że jest przepyszne. W końcu to mój Louis je wybierał...
*** 

Posiedzieliśmy tak jeszcze dobre dwie godziny. Było naprawdę miło. Nie spodziewałem się ,że będzie aż tak przyjemnie. Louis zaczął się zbierać, więc odprowadziłem go. Pożegnał się z moimi dziadkami po czym poszliśmy na korytarz. Pomogłem założyć Louisowi płaszcz, a w nagrodę otrzymałem słodkiego buziaka w policzek.
- Dziękuje Harreh - wyszeptał Louis wpatrując się we mnie.
- Za co ?- spytałem się , za bardzo nie wiedząc o co mu chodzi.
- Za wspaniały wieczór. Było cudownie - powiedział i się do mnie słodko uśmiechnął, co ja odwzajemniłem.
- To ja dziękuje. Za to,że przyszedłeś...za to,że jesteś ze mną...za to, że mnie kochasz - powiedziałem a Lou potarł swoim kciukiem o moją dolną wargę. 
- Harry...wiesz,że będę Cię kochać bez względu na wszystko, pamiętaj o tym - wyszeptał tuląc mnie do siebie.- Wiesz,zastanawiałem się czy...chciałbyś ze mną pójść sylwestra ?Co ty na ty ?- gdy tylko to powiedział, od razu rzuciłem mu się na szyję.- Mam rozumieć,że to oznacza tak.
- No pewnie ,że tak !- wykrzyczałem i jeszcze raz go mocno przytuliłem.- A gdzie ?- spytałem się , kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Pójdziemy na imprezkę, co ty na to ? Znam bardzo fajne miejsce, mówię Ci będzie cudownie - zaczął mnie zapewniać, lecz ja nie dałem mu odpowiedzi w postaci słów. Wpiłem się w jego usta, na chwilę zapominając o bożym świecie.
- A więc, jesteśmy omówieni ?- zagadnął a ja tylko pokiwałem twierdząco głową.- Cieszę się - opowiedział i jeszcze raz musnął moje usta. Otworzyłem mu drzwi i odprowadziłem do samochodu. Na pożegnanie pocałowaliśmy się. Gdy Louis odjechał szybko pobiegłem do domu i zamknąłem drzwi. Wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie obok babci.
- I jak ?- spytałem, gdy ta się na mnie popatrzyła.
- Harry, nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę ,że znalazłeś sobie kogoś tak cudownego jak Louis.- powiedziała i pogłaskała mnie po policzku. - Dobra, ja idę do siebie bo na nogi padam, a ty ?
- Ja jeszcze trochę posiedzę.
- Tylko nie za długo !- krzyknęła, gdy była już na schodach - A i Harry, idziesz z Louisem na sylwestra ? 
- Tak, a masz coś przeciwko ?
- Skądże, bardzo się cieszę - powiedziała a po chwili zniknęła za drzwiami.Oparłem głowę na zagłówku i przymknąłem powieki. To wszystko działo się tak szybko. Ale cieszyłem się,że wszystko się tak potoczyło, że tu przyjechałem i, że poznałem Louisa. To jest naprawdę cudowne, że człowiek z dnia na dzień może stać się zupełnie kimś innym i to dzięki drugiej osobie. Osobie, którą kocha się nad życie.

4 komentarze:

  1. Super rozdział! Taki słodki :) Zapraszam do mnie: tak-trudno-jest-kochac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajne !! Rozdział jak zawsze świetny no i czekam na kolejny z niecierpliwością :)
    Normalnie ten blog jest taki cudowny, że ja nie mogę..a no i czekam na pikantne szczegóły :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział całkiem spoko. Może trochę zbyt cukierkowy, ale to tylko moje zdanie ;) Cóż, nie należę do miłośników super kiczu, taki już mam gust.
    Tak ogólnie, to fajny, czekam na kolejny, oraz na więcej pikantnych szczegółów :P
    Miśka

    OdpowiedzUsuń
  4. Omnomnomnomn ♥
    Bardzo mi się podoba. Jezzzu, cieszę się że są razem ♥
    How cute *.*

    OdpowiedzUsuń