A teraz sorki za te moje wypociny. Nie miałam na myśli tego co pewnie wile z was odebrało. Chodziło mi o coś zupełnie innego....pisałam tak ogólnie,że nie lubię hejterów ;) Nie chodziło o te dwie dziewczyny. A no i teraz do was dziewczyny : Z całego serca was przepraszam. Szanuje wasze zdanie i mam nadzieje,że się na mnie nie obraziłyście. Byłam wtedy..um..w dołku. Nie byłam w najlepszym humorze. Tak jak pisałam każdy ma własne zdanie i nie zamierzam każdego przekonywać do tego kogo ja lubię czy coś lubię :D To wy decydujecie o tym co będziecie czytać, robić ;) To wasze życie. No tak...w każdym razie pod ostatnim rozdziałem nie zastałam wiele komentarzy ale rozumiem...
Teraz tak...ten rozdział jest taki, jakiś dziwny ale ok...pisałam na szybko ;P Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny...wiecie nauka ;) Ale postaram się :D Mam pewne plany...ale nie wiem czy wypalą ;) W każdym razie...przepraszam za błędy :)
No to tyle z mojej strony :)
Enjoy !!!
Miesiąc później ...
*~Harry~*
Już tak od miesiąca. Nie kontaktujemy się ze sobą. To znaczy ja z nim, bo on dzwoni do mnie codziennie, ale ja nie odbieram. Nie chcę. Nie zamierzam. Nie mam siły. Nie mogę uwierzyć, że on mi to zrobił. Znowu...znowu zostałem skrzywdzony przez najważniejszą osobę. Osobę, którą kochałem. Dlaczego...no dlaczego. Czy ja coś zrobiłem, że Bóg mnie tak karze. Czy kogoś zabiłem, skrzywdziłem...przecież ja tylko go kochałem. A więc dlaczego najpierw Bóg daje mi miłość..pozwala poczuć jak to jest. A potem ją odbiera. Zabiera połowę mojego serca. To naprawdę dziwne i nieprzyjemne.
Dzisiaj jest pierwszy dzień ferii. Całe dwa tygodnie wolnego. W pierwszym tygodniu zamierzam jechać do Holmes Chapel. Już dawno nie widziałem rodziców i siostry, a bardzo za nimi tęsknie. A poza tym, odpoczynek od tego wszystkiego mi się przyda. Od wszystkich moich problemów..od Louisa. Czasami mam chęć go zabić. A czasami chciałbym do niego pójść i go mocno przytulić. Po prostu znowu go poczuć. Znowu z nim być. Chciałbym,ale czy to jest możliwe ? Zayn powiedział mi,żebym zaczął od nowa.Żebym nie walczył bo i tak nie wygram. Nie warto marnować sobie życia dla takiego kogoś jak Louis...chyba go nie lubi... Po prostu znaleźć sobie kogoś innego.Ale ja tak nie mogę. Zacząć wszystko od nowa. Z kimś innym...zupełnie innym. Kimś kto nie jest ideałem. Przez ten miesiąc Zayn bardzo mi pomagał.Wspierał mnie i pocieszał. Często chodziliśmy razem na imprezy i ogólnie. To cudowny przyjaciel.A nawiązując temat Malika... Często się zastanawiałem czy on...czy on może czuć do mnie coś więcej niż przyjaźń. Ale takie myśli szybko mi przychodziły jak i szybko odchodziły. Przecież Zayn jest bi....Boże on jest BI !! Co ja zrobię gdy pewnego dnia przyjdzie do mnie i powie mi, że się we mnie zakochał ? Nie stop ! To nie możliwe. My się znamy od dzieciństwa i traktujemy się jak rodzeństwo.Chociaż ostatni miesiąc tak nie wyglądał. Przez te 30 dni panowała między nami dziwna atmosfera. I zaistniało kilka dziwnych sytuacji. A poza tym...Zayn mi powiedział co do mnie czuje...
Był mroźny styczniowy wieczór. Ja i Zayn siedzieliśmy na kanapie w domu chłopaka. Trisha (mama Zayna) razem z jego mężem i córkami pojechała na jakiś festiwal. My zostaliśmy sami. Siostry Zayn'a są bardzo miłe. Zdecydowanie najbardziej lubię Safaa'ę. To cudowna dziewczyna. Oczywiście wszystkie są wspaniałe ale to z Safaą najlepiej się dogaduje. No i jak by nie było wszystkie są przepiękne. Mają czarne włosy i śliczne oczy. Są naprawdę piękne. Tata Zayn'a chciał nas wyciągnąć, ale my nie chcieliśmy. Woleliśmy zostać w domu.
Kiedy dom stał się pusty włączyliśmy tv i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Nie wiem jaki był tytuł ale występował w nim Jim Carrey więc był bardzo śmieszny.
Film powoli zaczął się kończyć a ja zacząłem przysypiać na ramieniu Malika.
- Hazz- szepnął i lekko mnie szturchnął w ramię. Przebudziłem się i na niego spojrzałem. Patrzył się na mnie tymi swoimi dużymi, brązowymi oczami. Coś we krzyczało żebym stamtąd jak najszybciej wyszedł. Lecz ja zostałem. Zayn patrzył się na mnie bardzo długo co mnie zaczęło krępować i zawstydzać. Nagle on zaczął zmniejszać odległość która między nami panowała. Bardzo się przestraszyłem i szybko odwróciłem głowę i lewą stronę. Po kilku sekundach odwróciłem się do niego a on patrzył się w...nicoś. Jego oczy spoglądały w jeden punkt.
- Zayn - zacząłem cicho, jakby bojąc się co będzie dalej. Bo bałem się. I to cholernie. Czy on może czuć do mnie coś więcej niż przyjaźń ?
- Zapomnij o tym Harry...nie powinienem- zaczął się tłumaczyć a ja zaśmiałem się w myślach. Już kiedyś ktoś mi to mówił,a skończyło się obciąganiem w toalecie... Szybko odrzuciłem te myśli na bok i powróciłem do rzeczywistości.
- Zayn...wiesz,że ja Cię kocham...ale jak przyjaciela, jak brata. Ale nic po za tym.Wybacz jeśli Cię uraziłem, ale ja..ja po prostu nie mogę. Ja...kocham Louisa- wyjaśniłem a on na mnie spoglądał.
- Wiem Harry...Wiem,że go kochasz..tylko...
- Chcesz o tym pogadać ?
- A ty jesteś na to gotowy ?- zapytał a ja skinąłem głową. Zaczęliśmy rozmawiać o tym co Zayn czuję do mnie.
Byłem w szoku. Nie sądziłem,że mój najlepszy przyjaciel może czuć do mnie coś więcej. To naprawdę dziwne. Ale...wyjaśniliśmy sobie wszystko i teraz traktujemy się jak zwykli przyjaciele. Staramy się nie zbliżać się do siebie. Po prostu...Zayn nie chcę mnie skrzywdzić. Chcę mojego szczęścia...przynajmniej mi tak powiedział. To cudowny chłopak...ale ja nie mogę z nim być...ja go nie kocham jak...um...jak chłopaka. Jak go widzę to nie czuję tych motylków w brzuchu. Nie czuje tego co czuje jak widzę Louisa. Jak go dotykam. To z Louisem, to coś zupełnie innego. Coś wyjątkowego. Teraz wiem,że to prawdziwa miłość...tylko czy przetrwa ?
Leżałem na łóżku w moim pokoju. Patrzyłem się w sufit i mi się strasznie nudziło. Nagle ciszę w pokoju przerwał dźwięk telefonu. Szybko go wyjąłem i popatrzyłem się kto dzwoni. Na szczęście nie był to Louis. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i odebrałem.
- Dzień dobry - odezwał się głos po drugiej stronie a ja od razu się podniosłem. - Harry to ty?
- Tak. A o co chodzi ?- zapytałem się, za bardzo nie wiedząc po co dzwoni do mnie mój lekarz.
- Chodzi o to,że miałeś wczoraj przyjechać na badania- powiedział a mi od razu zrobiło się słabo.Na śmierć zapomniałem o tych badaniach.
- Oj...zapomniałem...um...przepraszam, kiedy mam przyjechać ?- zapytałem się a po drugiej stronie telefonu dało się usłyszeć śmiech.
- Oj Harry...jeśli możesz to przyjedź dziś.
- Ok, a więc na którą ?
- Yyy...może na piętnastą.
- Dobrze...do widzenia - pożegnałem się i rozłączyłem. Opadłem na poduszki i przymknąłem powieki. Nie uśmiechało mi się iść do lekarza w pierwszy dzień ferii, ale nie miałem za dużego wyboru. Przynajmniej nie będę myślał o Louisie...
Szybko zszedłem na dół i poinformowałem dziadków, że muszę jechać do szpitala na badania. Z początku babcia się przestraszyła,że coś mi się stało, ale powiedziałem jej, że to tylko rutynowe badania.
Już po chwili siedziałem w aucie z dziadkiem i jechaliśmy do szpitala. Po godzinie dojechaliśmy pod szpital. Pożegnałem się z dziadkiem i skierowałem się w stronę wejścia. Wszedłem do środka i się rozglądnąłem. Od razu zrobiło mi się słabo. Nie przepadam za szpitalami. Ten zapach od razu mnie odpycha. Podszedłem do siostry i zapytałem się czy doktor Spencer jest w gabinecie. Gdy pielęgniarka przytaknęła od razu poszedłem do gabinetu doktora. Gdy znalazłem się pod drzwiami cicho zapukałem a po chwili otrzymałem "proszę" po czym wszedłem do środka.
- Witaj Harry !- przywitał się ze mną lekarz i gestem ręki kazał mi usiąść na krześle. Wykonałem prośbę. Doktor coś zapisywał a ja nerwowo tupałem nogą.- Harry, spokojnie - uspokoił mnie a ja się zaczerwieniłem. - Dobra. Teraz idziemy to pielęgniarki - powiedział po czym wstał ze swojego miejsca. Zrobiłem to samo. Wyszliśmy z gabinetu i skierowaliśmy się do innego pomieszczenia. Weszliśmy do niego a doktor kazał mi usiąść na krześle. Po chwili w gabinecie zjawiła się pielęgniarka. Kazała mi podwinąć rękaw. Zaczęła przygotowywać te wszystkie rzeczy niezbędne do zastrzyku. Po chwili do mnie podeszła i zacisnęła mi gumkę na ręce. Następnie wbiła igłę. Przymknąłem powieki. Trochę bolało, ale nie tak bardzo. Potem kazała mi wejść do pomieszczenia obok. Wszedłem do niego i usiadłem na kozetce, oczekując pielęgniarki. Gdy się zjawiła zaczęła wykonywać potrzebne badania.Wzrost, waga, sprawność widzenia i słyszenia. No i takie tam. Wypytywała się o to czy mam kogoś i czy się ....To było trochę krępujące ale jakoś przez to przebrnąłem.
Po pół godzinie byłem wolny. To znaczy byłem wolny od tych wszystkich badań, bo i tak muszę czekać na pobranie krwi. Siostra dyżurna kazała mi poczekać na korytarzu. Skierowałem się w stronę wolnych miejsc. Zauważyłem chłopaka, który chyba pisał do kogoś sms'a. Z daleka wydawało mi się,że już kiedyś go widziałem. A gdy podszedłem bliżej zrobiłem duże oczy i lekko się wystraszyłem. Na krześle siedział Niall.
- Hej- przywitałem się, a chłopak popatrzył się w moją stronę. Na początku nie wiedział o co chodzi ale potem się uśmiechnął i uścisnął moją dłoń.
- Siema, a ty co tu robisz ? - zapytał się gdy ja usiadłem obok niego.
- Przyszedłem na badania...a ty ?
- Um...przyszedłem po wyniki badań - odpowiedział i się uśmiechnął. Czułem się trochę skrępowany. W końcu był to przyjaciel Louisa i na pewno wiedział co jest na rzeczy.-Wiesz Harry...- zaczął nie pewnie spoglądając w moją stronę -Nie chcę się wtrącać..ale..Louis mi wszystko powiedział. Posłuchaj..to nie było tak...z tym pocałunkiem..to była przysługa - wyjaśnił a ja zmarszczyłem czoło.
- To cholery, jaka przysługa !- powiedziałem trochę głośniej. Każdy siedzący w naszym pobliżu się na nas popatrzył. - Jaka przysługa ?!- powiedziałem trochę ciszej a Niall przewrócił oczami.
- Po prostu ! To była jego przyjaciółka....wyszła ze szpitala na własne życzenie. Lekarze nie chcieli się zgodzić, więc oni udawali parę - wyjaśnił a mi zrobiło się słabo. Nie z powodu,że znajdowaliśmy się w szpitalu. Z powodu, że właśnie straciłem najważniejszą osobę w życiu.
- O Boże..- szepnąłem sam do siebie i schowałem twarz w dłonie. Blondyn objął mnie ramieniem i zaczął pocieszać.
- Hazz...dlaczego nie odbierałeś telefonów ?- zapytał a ja na niego spojrzałem.
- Bo...ja nie chciałem. Ja myślałem,że on mnie...
- Zdradzał, oszukiwał, kłamał - zaczął wymieniać a ja przekląłem po cichu. Niall tylko pokiwał głową a ja miałem ochotę się udusić. Do cholery, dlaczego ja go nie wysłuchałem ?! Jaki ja jestem głupi.- Harry...do cholery, on Cię kocha jak nikogo innego !- powiedział głośno a jakiś facet siedzący obok nas zaczął nas uciszać. Przeprosiliśmy i na siebie spojrzeliśmy.
- Ale...co ja mam mu teraz powiedzieć ?- zapytałem się przez zęby.
- No jak to co ?! Że go kochasz i prosisz o drugą szansę - wyszeptał i popatrzył się na mnie z troską.- Słuchaj..Lou dzisiaj i jutro ma zawalony cały dzień...urodziny siostry...w każdym razie...przyjdź do niego w poniedziałek i wszystko wyjaśnij - powiedział a mi od razu ulżyło.
- Ok...tylko nie wiem gdzie on mieszka.- szepnąłem a on przewrócił oczami.
- Miłość jest ślepa ! Masz...tu mieszka- wręczył mi kawałek papieru, na którym był napisany adres.
- Dzięki- podziękowałem i się do niego uśmiechnąłem.
- Nie ma za co. Zależy mi na szczęściu Louisa..i...chcę żebyście byli razem- wyjaśnił a mi zrobiło się ciepło na sercu. Nie zdążyłem się odezwać bo lekarz kazał mi odebrać wyniki badań. Szybko wszedłem do gabinetu i je odebrałem. Na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku. Nie jestem na nic chory ani niczego mi nie brakuje. Wyszedłem z pomieszczenia i pożegnałem się z Niall'em.Jeszcze raz mu podziękowałem i wyszedłem.
Nie miałem ochoty wracać do domu, więc wybrałem się na spacer. Przeszedłem kilkadziesiąt metrów, po czym zatrzymałem się przed kawiarnią. Tą kawiarnią. Stałem przed nią dobre piętnaście minut. W mojej głowie toczyła się walka. Czy mam do niej wejść czy nie. Postanowiłem, że nie pójdę. Louisa i tak tam nie ma. W końcu Niall mówił mi, że jego siostra ma urodziny. A no właśnie urodziny...jutro będą moje. Osiemnaste...będę już pełnoletni. Trochę się tego boje ale na pewno będzie fajnie. Idziemy z chłopakami na imprezę. Na pewno będzie zajebiście. Szkoda tylko,że nie będzie Louisa. Ale...nieważne. Ważne jest to, że mam cudownych przyjaciół.
Skierowałem się w stronę domu. Nie chciało mi się iść na nogach więc zaczekałem na autobus. Już po półtorej godzinie byłem pod domem. Szybko do niego wszedłem i się rozebrałem. W salonie zastałem dziadka ze swoim przyjacielem. Przywitałem się i przysiadłem się do nich. Zaczęli mnie wypytywać o wyniki badań i takie tam...po kilkunastu minutach zaczęło mi się nudzić, więc poszedłem do siebie do pokoju. Opadłem na poduszki. Byłem wykończony...tak jak po seksie. Miałem ochotę nakryć się kołdrą i pójść spać. Ułożyłem się wygodnie na łóżku lecz nie mogłem usnąć....jak zawsze. To naprawdę dziwne ; jak chcę mi się spać to nie mogę usnąć, a jak nie chcę mi się spać to od razu bym usnął...czy jakoś tak. Dziwny jestem...
Wstałem z łóżka i wyciągnąłem torbę. Zacząłem do niej pakować jakieś rzeczy. Kilka ubrań i takie tam. W końcu w środę wyjeżdżam. Pewnie nie będę miał czasu na zrobienie tego w tygodniu, więc wole zrobić to teraz. Otworzyłem szufladkę od mojego biurka i zobaczyłem ten rysunek. Wyjąłem go i zacząłem się w niego wpatrywać. Od razu przypomniał mi się Louis. Połowa mnie wołała żebym go podarł na drobne kawałeczki i wywalił, a druga abym go schował i trzymał jak najbliżej serca. Serca, które czeka na niego. Spoglądnąłem na rysunek, od którego tak naprawdę wszystko się zaczęło i coś jakby ukuło mnie w serce. Dziwne uczucie. Położyłem się na łóżku a rysunek ułożyłem obok. Już po chwili odleciałem w objęcia Morfeusza.
Wstałem z łóżka i wyciągnąłem torbę. Zacząłem do niej pakować jakieś rzeczy. Kilka ubrań i takie tam. W końcu w środę wyjeżdżam. Pewnie nie będę miał czasu na zrobienie tego w tygodniu, więc wole zrobić to teraz. Otworzyłem szufladkę od mojego biurka i zobaczyłem ten rysunek. Wyjąłem go i zacząłem się w niego wpatrywać. Od razu przypomniał mi się Louis. Połowa mnie wołała żebym go podarł na drobne kawałeczki i wywalił, a druga abym go schował i trzymał jak najbliżej serca. Serca, które czeka na niego. Spoglądnąłem na rysunek, od którego tak naprawdę wszystko się zaczęło i coś jakby ukuło mnie w serce. Dziwne uczucie. Położyłem się na łóżku a rysunek ułożyłem obok. Już po chwili odleciałem w objęcia Morfeusza.
Aaaaaaaaaaa cudo<3 Pomimo nielicznych błędów ortograficzno-gramatycznych(nie mam tego za złe-sama miałam jedynki z dyktand w Twoim wieku xD) jest wyśmienicie;D
OdpowiedzUsuńCałuję;D
Lunka <3
rozdział super jak zawsze. Czytam tego bloga już od jakiegoś czasu. I przy 2 lub nawet 1 rozdziale zauważyłam, że to opowiadanie jest bardzo ale to bardzo podobne do pewnego opowiadania które czytałam (nie pamiętam adresu) kiedyś tylko, że to Twoje pisane jest perspektywą Harry'ego i tylko niektóre momenty są inne a tak to jest takie same. Miałam pisać Ci to już kiedyś, ale pomyślałam, że nie było to pisane specjalnie lub tego nie wiedziałaś. Ale teraz Jestem pewna, że to nie jest przez przypadek.
OdpowiedzUsuńUm...wybacz ale nie wiem o czym mówisz. Pomysł na tego bloga przyszedł mi do głowy niespodziewanie. Siedziałam na lekcji..yy..chyba biologi lub historii i nagle do głowy przyszedł mi ten pomysł. Przed tem miało być zupełnie inaczej.Wszystko miało potoczyć się inaczej a fabuła miała być inna.
UsuńNapisałam kilka..um...prologów z różnymi fabułami i wyszło na to,że ten jest najlepszy.
Wiesz gdybym napisała o tym,że Louis jest nauczycielem a Hazz uczniem i się w sobie zakochali to pewnie też by się wydawało,że już go czytałaś. Tak jest. Wybacz ale nie czytałam takiego bloga. Takiego...podobnego do mojego. Ale każdy ma swoje zdanie ;D