Enjoy !!!
Tydzień później...
*~Harry~*
- Kocham Cię, jak nikogo innego, Harreh – wyszeptał, ponownie oplatając mój kark.Ufnie wtulił się we mnie, zaciskając lekko palce na mojej koszulce. Po krótkiej chwili poczułem coś mokrego na moim karku.To była łza, która spłynęła po jego policzku. Pogładziłem go po plecach, chcąc mu dodać otuchy. Choć po moich policzkach lało się coraz więcej łez, a uczucia w środku mnie, mieszały się ze sobą powodując, że chwilami nie dałem rady oddychać.
Aparatura, która wychwytywała bicie serca, nie dała mi się słyszeć, dopóki nie zorientowałem się, że ucisk Louisa słabł, a jego ciało stawało się coraz cięższe. Maszyna, do której był podpięty zamiast pojedynczych piknięć zaczęła dźwięczeć po całej sali jednym, ciągłym piskiem. W pierwszej chwili pomyślałem, że może niefortunnie naderwałem jakiś kabelek, ale kiedy do pomieszczenia wpadli lekarze i pielęgniarki, które zaczęły mnie odciągać od Louisa, uświadomiłem sobie, że on… Umarł. Umarł w moich ramionach. Umarł z uśmiechem na twarzy, a ja z wielkim bólem zacząłem coraz bardziej zalewać się łzami, patrząc, jak oddział szpitalny biega wokół mojego Louisa. I krzyczałem, żeby mnie nie zostawiał. Żeby wrócił. Że go kocham…
Obudziłem się z krzykiem i ze łzami w oczach. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej i rozglądnąłem po pokoju. Dopiero wtedy zrozumiałem,że to był sen. Głupi sen.Najgłupszy jaki kiedykolwiek mi się śnił. Ciągle o nim myślę. Nie chcę wyjść z mojej głowy. W moim umyśle jest tylko Louis. Minął tydzień odkąd wysłałem mu sms'a, a on nawet mi nie odpisał. Nie zadzwonił. Nic. Dziś jest 27 grudnia. Święta już minęły. Było bardzo miło, ale ja ciągle myślałem o nim. Byłem taki...nieprzytomny. Opadłem na poduszki i przykryłem się kołdrą. Chciałbym spać przez cały dzień, ale wiedziałem ,że rozczulanie się nad sobą nic tu nie da. Boże , przecież kiedyś byłem zupełnie inny. Nie obchodziło mnie zdanie innych, nikogo nie słuchałem i miałem wszystko w dupie. A teraz ? Teraz jestem zupełnie innym człowiekiem. Sam się nie poznaje.Czasami chciałbym,żeby Harry sprzed lat wrócił. Ale wtedy na pewno straciłbym wszystko i musiałbym zaczynać od początku, co nie jest na moje nerwy. Już zbytnio dużo wycierpiałem,żeby przechodzić przez to drugi raz...za wiele.Podniosłem się z łóżka i skierowałem w stronę szafy.Wyciągnąłem pierwsze lepsze spodnie i białą bluzkę.Przeglądnąłem się w lustrze i stwierdziłem ,że wyglądał całkiem dobrze. Poszedłem do łazienki i zamknąłem drzwi .Załatwiłem sprawę fizjologiczną. Umyłem zęby i przemyłem swoją twarz. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem chłopaka, który się zakochał, a jego miłości nie ma obok niego. Pierwszy raz patrzyłem się na siebie w taki sposób. Szybko się otrząsnąłem gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Poszedłem je otworzyć. Spodziewałem się ,że zobaczę w nich moją babcie, a tymczasem zobaczyłem Zayna.
- Siema stary ! - przywitał się ze mną a ja stałem jak wryty bo nie wiedziałem skąd wziął się tu Malik.
- Zayn, co ty tu cholery robisz ? - spytałem się a on zrobił dziwną minę.
- No jak to co ?! Przecież się umawialiśmy ,że do ciebie wpadnę, nie ?!- odpowiedział a mi się zrobiło tak głupio ,że zapomniałem o tym,że umówiłem się z chłopakiem. To wszystko przez Louisa.Bo to ciągle o nim myślę. Ale mniejsza z tym.
- Jezu ,Zayn wybacz , zapomniałem na śmierć - wytłumaczyłem się i usiadłem na łóżku, a chłopak obok mnie. Obią mnie ramieniem i zaczął się na mnie wyczekująco patrzeć. Chciał abym to ja zaczął tą rozmowę.
- Harry , powiesz mi co się dzieje ? - zapytał się,a ja spuściłem wzrok. Nie miałem ochoty znowu przez to przechodzić. Ale widziałem ,że jest to konieczne. - Harry - ponaglił mnie a ja na niego spojrzałem.- Chodzi o Louis'ego ,tak ?- nie odpowiedziałem. Skinąłem tylko głową a on poprawił się na swoim miejscu.- Hazz, chcę Ci pomóc , ale nie wiem jak to zrobić ,bo ty mi nic nie mówisz. Nie jesteś tym samym Harrym z przed lat. Jesteś zupełnie inny.
- Inny...to znaczy jaki ?
- Bardziej uczuciowy, wrażliwy...ale swoje chumorki to też masz. No to jak?
- Zayn ,ale to nie chodzi o to,że ja nie chcę Ci powiedzieć
- A więc powiedz mi o co naprawdę chodzi - wiedziałem ,że nie mam wyjścia i muszę mu powiedzieć, jeśli chcę zatrzymać przy sobie najlepszego przyjaciela. Opowiedziałem mu całą historie, a Zayn uważnie słuchał.
Po dwudziestu minutach , skończyłem, a Zayn tylko powtarzał ,że będzie dobrze.Wiedziałem ,że nie może zrobić nic więcej , ale i tak byłem mu wdzięczy za to,że jest przy mnie i mnie pociesza. Jak to się mówi...prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Pogadaliśmy jeszcze trochę ,po czym zeszliśmy na dół. Już na schodach przywitała nas babcia. Ubierała się,więc gdzieś wychodziła.
- Harold, ja i dziadek jedziemy na zakupy , chcesz coś ?- spytała się gdy weszliśmy do salonu. Zayn od razu pognał do kuchni w celu zrobienia nam herbaty.
- Ymm...no nie wiem...może by tak czerwone wino, albo coś mocniejszego ? - powiedziałem a babcia się zaśmiała. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi, a potem poszedłem do kuchni. Zastałem w niej Malika, który podśpiewywał jakąś piosenkę i przygotowywał herbatę. Ten widok był naprawdę zabawny. Gdy mnie zobaczył , uśmiechnął się do mnie po czym kazał mi usiąść. Posłuchałem się go i zasiadłem przy stole.
- Wiesz , Harry, zastanawiałem się nad tym co mi wcześniej powiedziałeś i wiesz moim zdaniem powinieneś do niego pójść i powiedzieć mu coś w stylu, że jesteś szaleńczo w nim zakochany, straciłeś dla niego głowę, jesteś bezgranicznie mu oddany, pragniesz tylko jego i tak dalej.- zaczął wymieniać a ja zacząłem się śmiać - Zaufaj mi stary , wiem co mówię.I wiesz powinieneś do niego pójść, rzucić mu się na szyję wycałować, potem zaprowadzić do łóżka i uprawiać najdzikszy seks- zaczął wymieniać a ja tylko zrobiłem głupią minę i zacząłem wyobrażać sobie to co mówił chłopak. Boże nie teraz !
- Czy ktoś Ci mówił, że jesteś strasznie niewyżyty ? - spytałem się a Zayn parsknął śmiechem.
- Um...no wiesz może i czasem pomyślę trochę o tym i o tamtym ale bez przesady.- zaczął mnie zapewniać a ja pokiwałem głową. Gdy miałem coś powiedzieć, dzwonek do drzwi zaczął dzwonić. Przeprosiłem Zayna i poszedłem otworzyć drzwi. Gdy je otworzyłem serce mi stanęło.W rogu stał on. Jak zawsze uroczy. Patrzył się na mnie tymi pięknymi oczami a moje nogi zrobiły się jak z waty.
- Hej- przywitał się a ja wydusiłem na mojej twarzy uśmiech.- To dla ciebie. Chciałem kupić róże, ale stwierdziłem ,że miś będzie lepszy- powiedział i wręczył mi prześliczną maskotkę.Miś był bardzo słodki, cały biały z kokardkami na uszkach. Przez moment wpatrywałem się w maskotkę ,po czym gestem ręki zaprosiłem go do środka.- Harry, ja przepraszam, że nie odpisywałem ale nie chciałem załatwiać takiej sprawy przez telefon. Nawet nie masz pojęcia jak się cieszyłem gdy przeczytałem twojego sms'a.- wytłumaczył się , a ja się niewinnie uśmiechnąłem.
- To znaczy, że ty...
- To znaczy, że kocham Cię nad życie. Jesteś jedyną osobą, którą kiedykolwiek tak kochałem.Rozumiesz...
jesteś tym jedynym ,z którym chcę spędzić resztę mojego życia.Nieważne czy będę chory czy zdrowy , czy będziesz mnie kochać czy nie...ty zawsze będziesz w moim sercu.- gdy to powiedział samotna łza spłynęła po moim policzku. Louis wytarł ją kciukiem i położył dłoń na moim policzku. Jeszcze nikt, nigdy nie powiedział mi czegoś takiego.- Harry- szepnął a ja popatrzyłem się w jego oczy. Pożerało mnie ich piękno.- Chcę usłyszeć to od ciebie- powiedział cicho tak jakby bał się odpowiedzi,a ja bez zastanowienia powiedziałem to co czuje. Już zbyt długo to ukrywałem.
- Kocham Cię Louie - szepnąłem, a na twarzy chłopaka zagościł szeroki uśmiech ,który rozniósł się po pomieszczeniu.
- No to może ja pójdę do ...um...do sklepu pójdę. Tak , kupię coś...nie wiem..może ...yy...jakieś wino kupię. No nie,...jakiś klimat musi być - Zayn zaczął się jąkać i szybko wziął swoje rzeczy i otworzył drzwi.- Pamiętaj Harry - szepnął i puścił mi oczko , po czym zamknął drzwi.Gdy je zamykał krzyknął jeszcze "miłej zabawy" na co obydwoje parsknęliśmy śmiechem, a ja pokiwałem głową.
- O czym on mówił ?! - zapytał się Louis, a ja przegryzłem dolną wargę i zadziornie się uśmiechnąłem.
- Wisz, Zayn się uparł ,żebym mu wszystko powiedział i nie miałem innego wyjścia. Powiedział żebym do ciebie poszedł, rzuciłbym Ci się na szyję , wycałował, zaprowadził do łóżka...no a potem to chyba wiesz- powiedziałem a Louis zaczął się śmiać.
- Czy on zawsze o seksie ?- spytał się a ja skinąłem głową.- Niezłych masz przyjaciół - powiedział a ja zachichotałem. Gdy napotkałem jego spojrzenie dziwne ciepło rozlało mi się w podbrzuszu. Za nim się obejrzałem nasze twarze dzieliły jedynie milimetry a oddech Louis'ego drażnił moją skórę. Dłużej nie mogłem czekać. Tak długo czekałem na tą chwilę. Nachyliłem się i lekko musnąłem jego usta. Między nami była różnica wzrostu ale w ogóle mi to nie przeszkadzało.Louis pogłębiał każdy pocałunek, co było cholernie gorące. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Nachyliłem się i złożyłem ostatni niewinny pocałunek na jego ustach. Zaproponowałem,żeby został. Na początku Louis się upierał,że lepiej będzie jak pójdzie, ale jednak go przekonałem. Pomogłem mu zdjąć płaszcz po czym powiesiłem go na wieszaku. Poszliśmy na górę do mojego pokoju. Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku obok Louis'ego. Na początku nie wiedziałem jak zacząć tą rozmowę ,ale po chwili udało mi się zebrać myśli i zacząłem.
- Louis- szepnąłem a on się na mnie popatrzył- A więc...co teraz ?- spytałem się a on słodko się uśmiechnął i położył dłoń na moim kolanie.
- Jeśli chcesz i jesteś pewny to...możemy spróbować - powiedział cicho i popatrzył się na mnie wyczekująco. Nic nie odpowiedziałem tylko chwyciłem jego dłoń i splotłem nasze palce w jedność.
- Mam rozumieć,że chcesz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziałem i położyłem głowę na jego a jego ramieniu ,a on obią mnie ramieniem. Było tak jak sobie wymarzyłem. Było cudownie.
***
Louis już poszedł. Siedział u mnie dobre trzy godziny. Było cudownie.
Louis jest cudowny. Zaprosiłem go na niedziele na obiad. Moja babcia na
pewno się ucieszy. W końcu jej ukochany wnuk znalazł sobie chłopaka.Siedziałem na kanapie w salonie i oglądałem wiadomości. Boże co się ze mną dzieję....Moje powieki robiły się coraz cięższe. Wiedziałem,że jeśli czegoś nie zrobię to zaraz usnę. Szybko wstałem z kanapy i poszedłem do łazienki przemyć twarz. Zimna woda dobrze mi zrobiła. Nagle moje powieki otworzyły się całkiem gdy usłyszałem pukanie...a wręcz walenie do drzwi. Szybko pobiegłem je otworzyć. Ledwo co nacisnąłem na klamkę a do środka wlecieli moi przyjaciele. Dan od razu rzuciła mi się na szyję i zaczęła całować. A na policzkach zostały mi ślady z jej szminki. Liam stał obok niej i próbował ją ode mnie odciągnąć.
- Wiedziałem,że Zayn wszystko wypapla !-powiedziałem i popatrzyłem się na Malika,który wystawił mi język.
- Oh...Harry nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszymy !- wykrzyczała Danielle a ja tylko pokiwałem głową.Chryste z kim ja się przyjaźnię...
- A więc,że wy...no ,że wy teraz jesteście już tak jakby razem..czy coś ?- spytał się Zayn a ja zachichotałem.
- Czy coś - powiedziałem i wszedłem do salonu. A za mną Liam, Zayn i Dan.
- Ej no nie bądź taki ...powiedź- Zayn zaczął prosić a ja tylko się uśmiechnąłem i skinąłem głową.- Jesteście razem !- wykrzyczał chłopak i rzucił się na mnie i zaczął dziwnie się śmiać. Pewnie wybił za dużo napoju energetycznego.
- Dobra...ludzie, weźcie się uspokójcie.
- Jak my mamy być spokojni....skoro ty masz chłopaka !- wykrzyczał Liam a ja usiadłem na kanapie.
- A już ...coś ten teges ?-zapytał się Zayn a ja wziąłem głęboki wdech bo myślałem,że mnie trafi.
- Boże , a ten tylko o jednym !- powiedziałem a on się na mnie dziwnie popatrzył.
- Tss...też mi coś ! Ja się pytałem,czy umówiliście się na randkę ! Harry ty zboczeńcu !
- Aaa...no to w sumie jeszcze nie. Ale Lou przyjdzie do nas w niedziele.- powiedziałem i obróciłem się by spojrzeć na osobę,która weszła do domu. Tak jak się spodziewałem była to babcia. Wszyscy się z nią przywitali i powiedzieli,że już pójdą. Pomogłem babci z torbami z zakupów i zaniosłem je do kuchni.
- Harry,a co oni tacy szczęśliwi co ? A szczególnie Zayn -spytała się babcia , a ja za bardzo nie wiedziałem jak zacząć tą rozmowę. Przez chwilę wszystko rozważałem a gdy zebrałem wszystkie myśli i wziąłem głęboki wdech zacząłem.
- Ymm...- tylko to potrafiłem wydusić. Babcia się na mnie dziwnie popatrzyła a ja czułem się dziwnie zażenowany.- Ja i Louis jesteśmy razem - powiedziałem a Stephanie zrobiła duże oczy i się uśmiechnęła. Usiadła obok mnie ciągle się we mnie wpatrując.
- Naprawdę ?- spytała się a ja skinąłem głową. Wpadła w jakiś szał. Od razu mnie przytuliła i wycałowała. Zupełnie jak Danielle. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. To bardzo trudne. Pojąć ich tok myślenia. Nie,to nie dla mnie. Gdy babcia się ode mnie oderwała natychmiast zaczęła zadawać masę pytań. Od razu na nie odpowiedziałem. A gdy dowiedziała się ,że Lou przyjdzie do nas w niedziele, bardzo się ucieszyła i powiedziała,że bardzo dobrze zrobiłem zapraszając go do nas. Ona się cieszyła,że ja i Louis jesteśmy razem,a ja cieszyłem się,że nas zaakceptowała. To cudowna babcia.
Pomogłem jej jeszcze trochę , po czym poszedłem do siebie. Opadłem na łóżko i zacząłem starannie wszystko analizować.Już nie mogłem się doczekać niedzieli. Będzie na pewno miło. W chwili obecnej mogłem powiedzieć,że miałem wszystko czego pragnąłem. Miałem Louis'ego. A to jest najważniejsze.Mieć kogoś, na kim można zawsze polegać.Kogoś ,kto zawsze Cię przytuli kiedy będziesz tego potrzebował...
kogoś ,kto będzie Cię po protu kochać.