Enjoy !!!
Niedziela ...
*~Harry~*
Wybrzeże. Piękny zachód słońca. Tylko on i ja .Siedzimy na skalę i wpatrujemy się w zachodzące słońce. Lou trzyma mnie w swoich objęciach a ja nasłuchuję się szumu morza. Wokół nie ma nikogo, oprócz nas. Nagle Louis zaczyna muskać moją szyję, a z pomiędzy moich ust wydobywają się ciche pojękiwania. Obrócił mnie do siebie przodem i zacząłem zmniejszać odległość, która między nami panowała....
Otworzyłem oczy i potrząsnąłem głową. Myślałem, że zajebie zaraz temu komuś, kto mnie budzi o tak wczesnej porze. Wytargałem się z łóżka i zszedłem na dół. Nerwowo zacząłem szukać jakiś spodni, ponieważ byłem w samych bokserkach. Po kilku minutach poddałem się i zdecydowałem się otworzyć temu nieproszonemu gościowi drzwi w samej bieliźnie. Podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Gdy zobaczyłem, kto w nich stoi, dostałem palpitacji serca.
- Hej - powiedział niepewnie Louis, a ja nadal stałem jak osłupiały. Nie wiedziałem co się dzieje. Dlaczego Lou przyszedł o ...Jezu.
- Chryste Panie, Louie , ja Cię z całego serca przepraszam. Boże jaki wstyd. Kurwa...Wejdź , nie stój tak - powiedziałem i zaprosiłem gościa do środka.
- Nie ma to jak zaspać na własną ran...znaczy się ...spotkanie - poprawił się w ostatnim momencie, spuszczając wzrok a ja się uśmiechnąłem. Wziąłem od niego płaszcz i powiesiłem na wieszaku. Zaprowadziłem do salonu i zacząłem zbierać rzeczy z kanapy.
- Jezu, wybacz za ten bałagan, ale wczoraj cały dzień na kanapie przeleżałem i...- nie zdążyłem dokończyć, bo Lou zatkał mi usta palcem i podszedł do mnie. Nasze ciała dzieliły milimetry.
- Nie przejmuj się Harry. Każdemu się zdarza - powiedział a mi od razu ciśnienie skoczyło. Boże, dlaczego on jest tak cholernie gorący ?!
- Słuchaj ....Bosz...ja Cię tak strasznie przepraszam. Boże jak mogłem zaspać ?! A miało być tak fajnie i jak zawsze wszystko spieprzyłem !
- Hazz , nie spieprzyłeś niczego ! Idź się ubierz a ja na ciebie zaczekam. No chyba ,że spotkanie odwołane?- spytał się a ja pokiwałem głową.
- Jesteś cudowny, Louie - powiedziałem i szybko pobiegłem na górę do łazienki. - A ...wiesz, w ramach rekompensaty możesz...wybrać mi strój - powiedziałem a Lou tylko się słodko uśmiechnąłem i pobiegł po chodach do mojego pokoju, który mu wskazałem. Byłem na siebie tak cholernie wściekły, że mnie szlag trafiał. No ludzie ,jak ja mogłem zaspać ?! Jestem skończonym dupkiem...nie to co Louis. Szybko załatwiłem swoje sprawy i wyszedłem z łazienki. Skierowałem się do mojego pokoju , gdzie zastałem Louis'ego siedzącego na łóżku. Wpatrywał się w moje zdjęcie , tak...dziwnie a za razem bardzo pociągająco.
- Louis - wyszeptałem a chłopak popatrzył się w moją stronę a na jego twarzy zagościł słodki uśmieszek.
- Ładnie wyglądasz na tym zdjęciu , jak mniemaniem to twoja mama- skinąłem tylko głową a on się uroczo uśmiechnął.- A więc tak...za to,że zaspałeś przygotowałem dla ciebie ubrania, które mi się najbardziej spodobały i , w których moim zdaniem będziesz wyglądać jak seksbomba. - powiedział a ja zachichotałem.
- Już się boje - powiedziałem a Lou uderzył mnie w rękę.- Żartuje przecież - poprawiłem się i spojrzałem na kupkę ubrań , które przygotował mi Lou. Wybrał mi niebieskie rurki, które były bardzo ale to bardzo obcisłe, białą koszulkę i szarawą marynarkę. Pokiwałem tylko głową i zaśmiałem się. Lou tylko uśmiechnął się triumfująco i wyszedł z pokoju, abym się w spokoju ubrał. Szybko założyłem rurki i bluzkę, po czym chwyciłem marynarkę i wyszedłem z mojego pokoju. Lou siedział na schodach , a gdy zobaczył mnie od razu się podniósł i zaczął dokładnie mi się przyglądać. Po chwili namysłu, krzyknął "wiedziałem" po czym obszedł mnie dookoła i jeszcze raz mi się przyglądnął.
- Tak, zdecydowanie wyglądasz pociągająco. Aż za bardzo. Nie wiesz ,może jednak weź te czarne rurki.
- Za późno! - powiedziałem i pociągnąłem go za rękę. - No to co ? Idziemy ? - spytałem się a Lou skinął głową. Już po chwili byliśmy gotowi do wymarszu. Naszym celem był park. Wiem,że to może głupie ,ale tam jest na prawdę przepięknie i romantycznie. Po drodze, ciągle się wygłupialiśmy i śmialiśmy z byle czego. Z Louisem , nie może być nudno. On potrafiłby rozkręcić imprezę, dla 60-latków.
Po trzydziestu minutach doszliśmy na miejsce.
- No to jesteśmy! - powiedziałem a Lou zaczął się rozglądać. Po chwili popatrzył się na mnie z tym przepięknym uśmiechem,na który mógłbym się patrzeć non stop.
- Jest pięknie.
- Cieszę się- powiedziałem wpatrując się w niego. Był tak cholernie seksowny. Chryste, Styles o czym ty myślisz idioto ! - No to ...może chodźmy nad ten stawik ?- zaproponowałem a Lou tylko pokiwał głową. Już po chwili , siedzieliśmy na ławeczce obok stawu. Był piękny. Obok niego rosło mnóstwo kwiatów, chociaż była już jesień.
- A więc....powiesz mi dlaczego tu mnie zabrałeś ? - spytał się nagle Lou ,tym samym przerywając ciszę panującą między nami.
- Zawsze tu przychodzę ,gdy muszę coś sobie przemyśleć lub gdy coś się stanie. To jest taki ..wiesz, takie moje miejsce ,do którego zawsze wracam. Jest dla mnie bardzo ważne i nie zabieram tu pierwszej lepszej osoby. - powiedziałem , a Louie ciągle się do mnie uśmiechał. Jego uśmiech jest taki promienny ,że nie chcę się odrywać od niego wzroku.
***
Siedzieliśmy tak dobre trzy godziny, i chociaż było już ciemno i zimno nam to nie przeszkadzało. Na początku gadaliśmy o mnie ,a potem o Louisie. Dowiedziałem się ,że jego rodzice rozwiedli się dwa lata temu. To nie było przyjemne. Coś o tym wiem. Moi rodzice rozwiedli się gdy miałem siedem lat. Pamiętam,że wtedy bardzo często płakałem. Ale było minęło , teraz cieszę się ,że mama się z kimś związała. Robin jest lepszy niż mój ojciec. Jest troskliwy, opiekuńczy , nie przeszkadza mu moja orientacja. Przez cały czas mnie wspiera. To cudowny tata...Mama Louis'ego, Jay, też kogoś sobie znalazła. I jak twierdzi Lou, Mark to cudowny ojczym. Wiele nas łączy...
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Lecz nie mojego tylko Louis'ego. Szybko go odebrał a po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Coś...coś się stało ? - spytałem się , a Lou tylko pokręcił przecząco głową.
- Wybacz, Harry ale muszę już wracać. Moi rodzice do mnie przyjechali i zostaną u mnie na cały tydzień. - powiedział i głośno wzdychnął. - Chętnie bym z tobą jeszcze został ,ale oni tam czekają i wiesz...- Lou zaczął się tłumaczyć ale ja nie mogłem mu na to pozwolić.
- Nic się nie stało. Przecież to nie jest nasze ostatnie spotkanie. A teraz już idź bo rodzice nie lubią jak ich dzieci się spóźniają - powiedziałem o Lou słodko się zaśmiał. Wstaliśmy z ławki i weszliśmy na mały mostek. Tam musieliśmy się pożegnać, ponieważ Lou szedł w lewą a ja w prawą stronę.
- No to...- zaczął Louis i spojrzał mi w oczy. Patrzył się na mnie tak...pociągająco. W pewnym momencie zaczął zmniejszać odległość, która między nami panowała. Moje serce galopowało jak stado koni. Myślałem, że zemdleje. Czy on chciał to zrobić ? Ale przecież nie jest gejem...opowiadał mi kiedyś o swojej dziewczynie... Gdy nasze twarze dzieliło jedynie milimetry a nasze nosy się stykały , mój telefon zaczął dzwonić. Lou z rezygnacją się ode mnie odsunął , a ja wyciągnąłem telefon. Dzwoniła moja babcia. Pewnie już wrócili... Szybko odebrałem.
- Cześć babciu - przywitałem się z nią a następnie poprawiłem loczki, które opadały mi na czoło.
- Kochanie, kiedy wracasz ?
- Znaczy...za jakieś pół godziny będę ,ok?
- Dobrze, a więc czekamy. Rodzice przyjechali - gdy to powiedziała wytrzeszczyłem oczy. Najpierw rodzice Louis'ego a teraz moi. Jacie, ale to wszystko jest pogmatwane. Pożegnałem się z babcią i się rozłączyłem po czym schowałem telefon. Popatrzyłem się na Louis'ego , który spuścił wzrok. Podniosłem rękę i uniosłem jego podbródek, a wtedy spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczkami.
- Harry , przepraszam....nie powinienem - zaczął się tłumaczyć, nie wiem ,który raz w tym tygodniu. To zdecydowanie za dużo.
- Louis, ale nic się nie stało - powiedziałem a on tylko się uśmiechnął. Nic mi nie odpowiedział tylko przybliżył się do mnie a nasze ciała dzieliły jedynie milimetry. Popatrzyłem się w jego oczy i widziałem w nich małe iskierki ,które tańczą ze szczęścia. Na jego twarzy malował się uśmiech a kąciki ust były podniesione do góry. Lou spuścił wzrok i przez chwilę wpatrywał się w moje usta, po czym zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Nagle poczułem jego ciepłe i mokre wargi na swoich. Kolana mi się od razu ugięły. Myślałem,że zemdleje. To było coś cudownego. Louis musnął je jeszcze raz , a dopiero wtedy ja się ocknąłem i pogłębiłem pocałunek. Położyłem dłonie na jego plecach a on swoje na mojej szyi. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, dzięki czemu przestrzeń, która była między nami , zniknęła. Teraz nasze ciała idealnie do siebie przylegały. Starałem się pogłębiać każdy pocałunek. Nie mogłem uwierzyć,że to dzieję się naprawdę. Ta cała sytuacja w oczach drugiego człowieka na pewno wyglądała zabawnie ale nie dla nas...a przynajmniej nie dla mnie. Bo dla mnie to było jak magia.Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałem na Louis'ego, który ....ze satysfakcją się uśmiechał. Był szczęśliwy, a przynajmniej mi się tak wydawało. Nie był mną zniesmaczony, wręcz przeciwnie. Potarł swoim nosem o mój nos po czym delikatnie musnął moje usta.
- Harry - wychrypiał Louis , a na na niego spojrzałem. Nadal staliśmy blisko siebie , przez co mogłem wyczuć ciepło bijące z jego ciała. Nagle z jego twarzy zniknął słodki uśmiech a pojawił się smutek,żal , przygnębienie...żałował ?
- Lou, czy ty ...
- Harry, to nie powinni się wydarzyć, ja....ja przepraszam - powiedział jąkając się ,a ja stałem jak osłupiały.
- Louis, ale co nie powinno się wydarzyć ? To,że się pocałowaliśmy ...czy to, że się spotkaliśmy ?- powiedziałem odsuwając się od niego i cierpliwie czekałem na odpowiedz.
- Nie Harry ! Ja nigdy nie żałowałem,że Cię poznałem ...
- A więc żałujesz,że się pocałowaliśmy ,tak ?- powiedziałem ze smutkiem i ze łzami w oczach.
- To nie o to chodzi. Ja...ja po prostu...Harry, czy ty czujesz do mnie coś więcej ?- spytał się , uroczo przy tym jąkając, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Sam nie byłem pewien tych uczuć. A jeżeli ja tylko się zauroczyłem...ja sam nie wiem co do niego czuję.Wiem,że to coś cudownego, ale ...czy mogę mu zaufać? Czy mnie nie skrzywdzi ? Ja sam nie wiedziałem, a co dopiero miałem powiedzieć to Louisowi.- Harry- wyszeptał i potarł swoim kciukiem o mój policzek.
- Louie...ja wiem,że to co czuję do ciebie jest prawdziwe i wyjątkowe , ale...ja jeszcze nie umiem tego określić. Ja...mówiłem Ci,że mój były mnie skrzywdził...i to nie chodzi o to,że ja się boję,że ty mnie skrzywdzisz. Tylko ja się boję,że...ty do mnie nic nie czujesz - powiedziałem a łza spłynęła po moim rozgrzanym policzku. Spuściłem wzrok, ponieważ teraz nie mogłem popatrzeć się na Louis'ego. Czułem się zażenowany całą tą sytuacją.
- Harry -wyszeptał Louis i do mnie podszedł. Starł mi łzę i kazał popatrzeć się na mnie. Spojrzałem na niego a on patrzył się na mnie...z troską. - Harry, posłuchaj mnie. To nie jest tak,że ja nic do ciebie nie czuje. Bo czuje i to bardzo dużo. Pamiętasz, wtedy na dworcu...jak Cię zobaczyłem pierwszy raz, pomyślałem sobie "Co taki chłopak, jak ty , tu robi ? Gdybym zależało to ode mnie ,to przez cały dzień leżałby w łóżku a ja bym mu usługiwał"- powiedział i parsknął śmiechem, a ja razem z nim. - Od samego początku byłem tobą zauroczony....Wiesz, podobno im dłużej się na coś czeka to wspanialsze jest to potem. Dlatego mogę poczekać- wyjaśnił. Oddech chłopaka muskał delikatnie moją rozgrzaną skórę. -Tak długo jak będzie to potrzebne- powiedział a mi momentalnie ciśnienie skoczyło.
- Lou..ale - zacząłem lecz nie potrafiłem skończyć. Właśnie się dowiedziałem ,że Louis coś do mnie czuje. Coś więcej niż przyjaźń. A ja ? A ja jestem taki głupi,że nie mogę się przyznać,przed samym sobą,że się zakochałem.
- Nic nie mów Harry - szepnął i złapał moja rękę. - Pamiętaj, jak będziesz pewny i gotowy to przyjdź do mnie. Będę na ciebie czekał - wyszeptał i pocałował mnie w policzek. - Pa- powiedział, po czym puścił moją rękę. Patrzyłem się na niego jak odchodzi, a moje serce w tamtej chwili pękło na pół. Dlaczego ja mu tego nie powiedziałem ? Dlaczego ja jestem aż tak głupi ? Dlaczego...
- No to...- zaczął Louis i spojrzał mi w oczy. Patrzył się na mnie tak...pociągająco. W pewnym momencie zaczął zmniejszać odległość, która między nami panowała. Moje serce galopowało jak stado koni. Myślałem, że zemdleje. Czy on chciał to zrobić ? Ale przecież nie jest gejem...opowiadał mi kiedyś o swojej dziewczynie... Gdy nasze twarze dzieliło jedynie milimetry a nasze nosy się stykały , mój telefon zaczął dzwonić. Lou z rezygnacją się ode mnie odsunął , a ja wyciągnąłem telefon. Dzwoniła moja babcia. Pewnie już wrócili... Szybko odebrałem.
- Cześć babciu - przywitałem się z nią a następnie poprawiłem loczki, które opadały mi na czoło.
- Kochanie, kiedy wracasz ?
- Znaczy...za jakieś pół godziny będę ,ok?
- Dobrze, a więc czekamy. Rodzice przyjechali - gdy to powiedziała wytrzeszczyłem oczy. Najpierw rodzice Louis'ego a teraz moi. Jacie, ale to wszystko jest pogmatwane. Pożegnałem się z babcią i się rozłączyłem po czym schowałem telefon. Popatrzyłem się na Louis'ego , który spuścił wzrok. Podniosłem rękę i uniosłem jego podbródek, a wtedy spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczkami.
- Harry , przepraszam....nie powinienem - zaczął się tłumaczyć, nie wiem ,który raz w tym tygodniu. To zdecydowanie za dużo.
- Louis, ale nic się nie stało - powiedziałem a on tylko się uśmiechnął. Nic mi nie odpowiedział tylko przybliżył się do mnie a nasze ciała dzieliły jedynie milimetry. Popatrzyłem się w jego oczy i widziałem w nich małe iskierki ,które tańczą ze szczęścia. Na jego twarzy malował się uśmiech a kąciki ust były podniesione do góry. Lou spuścił wzrok i przez chwilę wpatrywał się w moje usta, po czym zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Nagle poczułem jego ciepłe i mokre wargi na swoich. Kolana mi się od razu ugięły. Myślałem,że zemdleje. To było coś cudownego. Louis musnął je jeszcze raz , a dopiero wtedy ja się ocknąłem i pogłębiłem pocałunek. Położyłem dłonie na jego plecach a on swoje na mojej szyi. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, dzięki czemu przestrzeń, która była między nami , zniknęła. Teraz nasze ciała idealnie do siebie przylegały. Starałem się pogłębiać każdy pocałunek. Nie mogłem uwierzyć,że to dzieję się naprawdę. Ta cała sytuacja w oczach drugiego człowieka na pewno wyglądała zabawnie ale nie dla nas...a przynajmniej nie dla mnie. Bo dla mnie to było jak magia.Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałem na Louis'ego, który ....ze satysfakcją się uśmiechał. Był szczęśliwy, a przynajmniej mi się tak wydawało. Nie był mną zniesmaczony, wręcz przeciwnie. Potarł swoim nosem o mój nos po czym delikatnie musnął moje usta.
- Harry - wychrypiał Louis , a na na niego spojrzałem. Nadal staliśmy blisko siebie , przez co mogłem wyczuć ciepło bijące z jego ciała. Nagle z jego twarzy zniknął słodki uśmiech a pojawił się smutek,żal , przygnębienie...żałował ?
- Lou, czy ty ...
- Harry, to nie powinni się wydarzyć, ja....ja przepraszam - powiedział jąkając się ,a ja stałem jak osłupiały.
- Louis, ale co nie powinno się wydarzyć ? To,że się pocałowaliśmy ...czy to, że się spotkaliśmy ?- powiedziałem odsuwając się od niego i cierpliwie czekałem na odpowiedz.
- Nie Harry ! Ja nigdy nie żałowałem,że Cię poznałem ...
- A więc żałujesz,że się pocałowaliśmy ,tak ?- powiedziałem ze smutkiem i ze łzami w oczach.
- To nie o to chodzi. Ja...ja po prostu...Harry, czy ty czujesz do mnie coś więcej ?- spytał się , uroczo przy tym jąkając, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Sam nie byłem pewien tych uczuć. A jeżeli ja tylko się zauroczyłem...ja sam nie wiem co do niego czuję.Wiem,że to coś cudownego, ale ...czy mogę mu zaufać? Czy mnie nie skrzywdzi ? Ja sam nie wiedziałem, a co dopiero miałem powiedzieć to Louisowi.- Harry- wyszeptał i potarł swoim kciukiem o mój policzek.
- Louie...ja wiem,że to co czuję do ciebie jest prawdziwe i wyjątkowe , ale...ja jeszcze nie umiem tego określić. Ja...mówiłem Ci,że mój były mnie skrzywdził...i to nie chodzi o to,że ja się boję,że ty mnie skrzywdzisz. Tylko ja się boję,że...ty do mnie nic nie czujesz - powiedziałem a łza spłynęła po moim rozgrzanym policzku. Spuściłem wzrok, ponieważ teraz nie mogłem popatrzeć się na Louis'ego. Czułem się zażenowany całą tą sytuacją.
- Harry -wyszeptał Louis i do mnie podszedł. Starł mi łzę i kazał popatrzeć się na mnie. Spojrzałem na niego a on patrzył się na mnie...z troską. - Harry, posłuchaj mnie. To nie jest tak,że ja nic do ciebie nie czuje. Bo czuje i to bardzo dużo. Pamiętasz, wtedy na dworcu...jak Cię zobaczyłem pierwszy raz, pomyślałem sobie "Co taki chłopak, jak ty , tu robi ? Gdybym zależało to ode mnie ,to przez cały dzień leżałby w łóżku a ja bym mu usługiwał"- powiedział i parsknął śmiechem, a ja razem z nim. - Od samego początku byłem tobą zauroczony....Wiesz, podobno im dłużej się na coś czeka to wspanialsze jest to potem. Dlatego mogę poczekać- wyjaśnił. Oddech chłopaka muskał delikatnie moją rozgrzaną skórę. -Tak długo jak będzie to potrzebne- powiedział a mi momentalnie ciśnienie skoczyło.
- Lou..ale - zacząłem lecz nie potrafiłem skończyć. Właśnie się dowiedziałem ,że Louis coś do mnie czuje. Coś więcej niż przyjaźń. A ja ? A ja jestem taki głupi,że nie mogę się przyznać,przed samym sobą,że się zakochałem.
- Nic nie mów Harry - szepnął i złapał moja rękę. - Pamiętaj, jak będziesz pewny i gotowy to przyjdź do mnie. Będę na ciebie czekał - wyszeptał i pocałował mnie w policzek. - Pa- powiedział, po czym puścił moją rękę. Patrzyłem się na niego jak odchodzi, a moje serce w tamtej chwili pękło na pół. Dlaczego ja mu tego nie powiedziałem ? Dlaczego ja jestem aż tak głupi ? Dlaczego...
***
Szedłem do domu , z po części złamanym sercem. Nie mogłem sobie tego wybaczyć,że mu nie powiedziałem. Ale wiem,że mogę do niego przyjść w każdej chwili. Powiedział mi to. Powiedział mi ,że na mnie zaczeka. On jest idealny. Już po 20 minutach byłem pod domem. Szybko wbiegłem po schodach i nacisnąłem na klamkę. Już w progu powitała mnie moja mama. Wyściskała mnie i wycałowała. Babcia zrobiła to samo. Tata przywitał się ze mną bardziej po męsku. Wszyscy usiedliśmy w salonie i zajadaliśmy się ciasteczkami ,które babcia i mama zrobiły. Przez te kilkanaście minut mogłem zapomnieć o tych wszystkich problemach.
Po trzech godzinach moi rodzice pojechali. Przyjechali tylko na chwilkę, aby mnie zobaczyć. Obiecali,że spędzimy ze sobą więcej czasu przed świętami. Oh, święta... Już nie mogę się ich doczekać. Ten klimat i ogólnie. Bardzo to lubię. W tym roku święta spędzamy u dziadków. A więc nigdzie nie będę musiał jechać.
Pożegnałem się z moimi rodzicami i od razu poszedłem do kuchni gdzie była babcia. Powitała mnie pięknym uśmiechem , po czym do mnie podeszła i wyściskała.
- Babciu , nie widzieliśmy się tylko trzy dni - powiedziałem rozbawiony i usiadłem na krześle przy stole.
- Dobra, dobra. Ty lepiej opowiadaj co robiłeś jak nas nie było - powiedziała babcia i zasiadła na krześle obok mnie.
- Ymm..nie babcia z Danielle rozmawiała ! - powiedziałem oburzony a Stephanie się zaśmiała.
- Oh, Harold, ta dziewczyna jest cudowna. A poza tym to nie chciała mi za wiele mówić. Powiedziała mi tylko, że byłeś na randce - szturchnęła mnie w ramie a ja przewróciłem oczami.
- Babciu.. to nie była randka tylko spotkanie.
- A tym Louisem ,tak?
- No tak...- szepnąłem i od razu uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Coś się stało ? - spytała się babcia a ja musiałem jej powiedzieć. Po prostu musiałem komuś powiedzieć to co leży mi na sercu.
- No bo...spotkaliśmy się dwa razy. No i dzisiaj , zabrałem go do tego parku, no i potem...um..no pocałowaliśmy się. I on się spytał, czy czuje do niego coś więcej niż przyjaźń. A ja mu powiedziałem,że sam nie wiem - wyjaśniłem a babcia mnie przytuliła.
- Kochanie, a czy tu coś do niego czujesz ?
- No tak ...tylko,że ja jeszcze nie wiem,czy się zakochałem.
- A on?
- On...on chyba mnie kocha, ale nie wiem, bo nie powiedział mi tego w prost. Powiedział tylko, że na mnie zaczeka - powiedziałem a babcia się na mnie dziwnie popatrzyła - Co ? - spytałem się , za bardzo nie wiedząc o co jej chodzi .
- Harold, jak ktoś mówi do kogoś ,że na niego zaczeka to może oznaczać tylko jedno....że mu na tym kimś bardzo zależy. - gdy babcia to powiedziała , zrozumiałem,że Louis naprawdę mnie kocha.
- I co ja teraz mam zrobić ?- spytałem się, wygodniej siadając na krześle.
- No jak to co ?! Jak najszybciej do niego idź i mu powiedź,że go kochasz !- powiedziała babcia i ja się zaśmiałem. To jest taka "babcia dobra rada" zawsze wszystkim pomoże i doradzi. Taka babcia to skarb. Ucałowałem ją w policzek i powiedziałem ciche "dziękuję" po czym poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i starannie wszystko analizowałem.
Leżałem tak chyba dobre dwie godziny , ciągle wpatrując się w sufit. Przez te dwie godziny zrozumiałem ,że ja naprawdę się zakochałem. Zawsze wierzyłem w przeznaczenie bo moim zdaniem nic nie dzieje się bez powodu. A to,że spotkałem Louis'ego na mojej drodze, to mnie jeszcze bardziej w tym upewniło. Chciałbym teraz do niego pójść i wykrzyczeć mu w twarz jak bardzo go kocham. Postanowiłem,że pójdę do kawiarni w której pracuje przed przerwą świąteczną. Nie chcę ,żeby to wyglądało tak,że już po dwóch dniach wszystko sobie przemyślałem. Mam nadzieję,że zaczeka na mnie tak jak obiecał. Teraz kiedy nawet nie mogę się do niego odezwać ,zobaczyłem jak bardzo mi na nim zależy. I teraz już wiem,że naprawdę go kocham.
Po trzech godzinach moi rodzice pojechali. Przyjechali tylko na chwilkę, aby mnie zobaczyć. Obiecali,że spędzimy ze sobą więcej czasu przed świętami. Oh, święta... Już nie mogę się ich doczekać. Ten klimat i ogólnie. Bardzo to lubię. W tym roku święta spędzamy u dziadków. A więc nigdzie nie będę musiał jechać.
Pożegnałem się z moimi rodzicami i od razu poszedłem do kuchni gdzie była babcia. Powitała mnie pięknym uśmiechem , po czym do mnie podeszła i wyściskała.
- Babciu , nie widzieliśmy się tylko trzy dni - powiedziałem rozbawiony i usiadłem na krześle przy stole.
- Dobra, dobra. Ty lepiej opowiadaj co robiłeś jak nas nie było - powiedziała babcia i zasiadła na krześle obok mnie.
- Ymm..nie babcia z Danielle rozmawiała ! - powiedziałem oburzony a Stephanie się zaśmiała.
- Oh, Harold, ta dziewczyna jest cudowna. A poza tym to nie chciała mi za wiele mówić. Powiedziała mi tylko, że byłeś na randce - szturchnęła mnie w ramie a ja przewróciłem oczami.
- Babciu.. to nie była randka tylko spotkanie.
- A tym Louisem ,tak?
- No tak...- szepnąłem i od razu uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Coś się stało ? - spytała się babcia a ja musiałem jej powiedzieć. Po prostu musiałem komuś powiedzieć to co leży mi na sercu.
- No bo...spotkaliśmy się dwa razy. No i dzisiaj , zabrałem go do tego parku, no i potem...um..no pocałowaliśmy się. I on się spytał, czy czuje do niego coś więcej niż przyjaźń. A ja mu powiedziałem,że sam nie wiem - wyjaśniłem a babcia mnie przytuliła.
- Kochanie, a czy tu coś do niego czujesz ?
- No tak ...tylko,że ja jeszcze nie wiem,czy się zakochałem.
- A on?
- On...on chyba mnie kocha, ale nie wiem, bo nie powiedział mi tego w prost. Powiedział tylko, że na mnie zaczeka - powiedziałem a babcia się na mnie dziwnie popatrzyła - Co ? - spytałem się , za bardzo nie wiedząc o co jej chodzi .
- Harold, jak ktoś mówi do kogoś ,że na niego zaczeka to może oznaczać tylko jedno....że mu na tym kimś bardzo zależy. - gdy babcia to powiedziała , zrozumiałem,że Louis naprawdę mnie kocha.
- I co ja teraz mam zrobić ?- spytałem się, wygodniej siadając na krześle.
- No jak to co ?! Jak najszybciej do niego idź i mu powiedź,że go kochasz !- powiedziała babcia i ja się zaśmiałem. To jest taka "babcia dobra rada" zawsze wszystkim pomoże i doradzi. Taka babcia to skarb. Ucałowałem ją w policzek i powiedziałem ciche "dziękuję" po czym poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i starannie wszystko analizowałem.
Leżałem tak chyba dobre dwie godziny , ciągle wpatrując się w sufit. Przez te dwie godziny zrozumiałem ,że ja naprawdę się zakochałem. Zawsze wierzyłem w przeznaczenie bo moim zdaniem nic nie dzieje się bez powodu. A to,że spotkałem Louis'ego na mojej drodze, to mnie jeszcze bardziej w tym upewniło. Chciałbym teraz do niego pójść i wykrzyczeć mu w twarz jak bardzo go kocham. Postanowiłem,że pójdę do kawiarni w której pracuje przed przerwą świąteczną. Nie chcę ,żeby to wyglądało tak,że już po dwóch dniach wszystko sobie przemyślałem. Mam nadzieję,że zaczeka na mnie tak jak obiecał. Teraz kiedy nawet nie mogę się do niego odezwać ,zobaczyłem jak bardzo mi na nim zależy. I teraz już wiem,że naprawdę go kocham.
Wow,ale urocze:) Fajny rozdział no i jak się pocałowali to musiałam się uśmiechnąć.Super!
OdpowiedzUsuńAha i dzięki,że zajrzałaś na mój blog.To wiele dla mnie znaczy,że ktoś go czyta:) Pozdrawiam!
Mega :3
OdpowiedzUsuńBoże,jak oni się pocałowali to uśmiech mi z twarzy nie schodził ;) Normalnie taki słodkie , no i dobrze,że Hazz w końcu zrozumiał,że kocha Louis'ego ! ;D
Fajny blog ale niestety nie przepadam za OD
OdpowiedzUsuńhttp://zuzikks.blogspot.com/?m=1
Fajny blog ale niestety nie przepadam za OD
OdpowiedzUsuńhttp://zuzikks.blogspot.com/?m=1
Fajny blog i z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Ale mam małą prośbę do ciebie. Nie rób zbyt wielkiego mazgaja z Harrego, troche to dziwne dla mnie bo na takiego nie wygląda w rzeczywistości. Mam nadzieje że cie nie uraziłam. Ale blog jest super ! Trzymaj tak dalej. A i też zaczęłam czytać twoje drugie opowiadanie My world is you, i też jest bardzo wciągający. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDłuuugi wpis i takie lubię :)
OdpowiedzUsuńciekawie piszesz :>
zapraszam: http://fame-took-her-love.blog.pl/
Wreszcie jakieś konkrety :D Fajnie, że się pocałowali. Ale zgadzam się z ostatnim anonimowym komentarzem. Nie rób z Hazzy takiego mazgaja. No bo normalnie, to chłopaki tak się we wszystko nie zagłębiają, jak dziewczyny, a tu Harry wszystko przeżywa aż za bardzo. Może i jest gejem, ale zawsze to facet i myśli trochę inaczej niż kobieta. Pisząc to, postaraj się... wejść w rolę chłopaka, myśleć jak on xD
OdpowiedzUsuńTak poza tym, to jak zwykle, z niecierpliwością czekam na nexta.
Miśka
Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńDzięki tobie moje życie stało się lepsze! <3
Jestem Larry Shipper i strasznie się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga!
Chyba przeżywam to wszystko tak samo jak Harry w Twoim opowiadaniu! Kocham ♥