Dzięki za komentarze...to dla mnie naprawdę dużo znaczy. Dodają mi więcej motywacji do pisania.
Nie zanudzam i zapraszam do czytania !
Enjoy !!!
Tydzień później...
*~Harry~*
Minął równy tydzień odkąd nie rozmawiałem z Louisem. To bardzo boli. Nie mogąc na niego spojrzeć czy przytulić. No takie straszne uczucie. Jakby ktoś odkrajał mi połowę serca i schował w zamrażarce. Tak bardzo mi go brakuje. Tak bardzo chciałbym znowu wpić się w jego usta i zapomnieć o Bożym świecie.
Dziś jest już ostatni dzień w szkole, przed przerwą świąteczną.Dziś postanowiłem,że do niego pójdę i porozmawiam jak człowiek z człowiekiem.
Zjadłem śniadanie i poszedłem się ubrać. Na dworze było bardzo zimno. W końcu mamy grudzień... Założyłem czarny płaszcz, szalik i wziąłem rękawiczki. Pożegnałem się z babcią i wyszedłem z domu. Już na schodach, mało co nie zaliczyłem gleby, ponieważ ostatni schodek był bardzo śliski. Na szczęście udało mi się tego wyjść bez szwanku. Żwawym krokiem ruszyłem do szkoły. Lecz w głębi serca chciałem ,żeby to było już za mną i ,żebym już poszedł do Louis'ego. Niestety czekały mnie trzy godziny lekcji a potem wigilia. Na pewno będzie fajnie, ale szczerze chciałbym ,żeby to już było za mną.
***
Lekcję się już skończyły i klasowe wigilie też. Było bardzo miło. Zebrałem się i wyszedłem ze szkoły. Przed budynkiem czekali na mnie chłopacy. Podszedłem do nich a gdy miałem coś powiedzieć Danielle podbiegła do Liama i rzuciła mu się na szyję. Ja i Zayn od razu się roześmialiśmy i przyglądaliśmy się im. Wyglądali razem tak uroczo. Dan chodzi do drugiej klasy ,przez co Liam nie widzi jej za często, no chyba, że na przerwach.
- Harry, jedziesz gdzieś na święta ? - spytał się Malik ,wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Nie ,w tym roku wigilia będzie u moich dziadków, także wiesz - odpowiedziałem a on położył rękę na moim ramieniu. Zaczął się do mnie uśmiechać i dziwnie poruszać brwiami - Zayn ,czy ty się dobrze czujesz?-
- No wiesz...święta , czas przebaczenia i miłość- zaczął mówić a ja nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać.
- Ale ty głupi jesteś !- powiedziałem a on zaczął mnie łaskotać. Myślałem ,że go zabiję. Gdy się jakoś wyrwałem wziąłem kupkę śniegu i zrobiłem z niej kulkę, po czym rzuciłem nią w Zayna. Ludzie przechodzący obok nas, musieli się na nas dziwnie patrzeć, ale szczerze to za bardzo to mnie nie obchodziło.
- No wiesz...święta , czas przebaczenia i miłość- zaczął mówić a ja nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać.
- Ale ty głupi jesteś !- powiedziałem a on zaczął mnie łaskotać. Myślałem ,że go zabiję. Gdy się jakoś wyrwałem wziąłem kupkę śniegu i zrobiłem z niej kulkę, po czym rzuciłem nią w Zayna. Ludzie przechodzący obok nas, musieli się na nas dziwnie patrzeć, ale szczerze to za bardzo to mnie nie obchodziło.
- Ooo, Harry nie ładnie !- powiedział i rzucił we mnie śnieżką. Rzucaliśmy się tak dość długo, aż nagle Zayn na mnie wskoczył i przewrócił na ziemie. Upadłem na kupkę śniegu a Zayn obok mnie.Śmialiśmy się w niebo głosy ale przerwał nam Liam. Pomógł nam wstać , po czym zaczęliśmy się otrzepywać ze śniegu. Pogadaliśmy jeszcze trochę po czym się wyściskaliśmy. W końcu nie będziemy się widzieć przez prawie dwa tygodnie. Na końcu przytuliłem Dan, która za cholere nie chciała mnie póścić.
- Obiecaj mi Harry, nie spieprz tego - szepnęła mi do ucha a ja się uśmiechnąłem.
- Obiecuję- wyszeptałem i się od niej odsunąłem.
- A o czym wy tam tak szepczecie ? - zagadnął Zayn a my się tylko uśmiechnęliśmy do siebie. Jak na razie chłopacy nic nie wiedzieli o tym co się wydarzyło. Powiedziałem tylko Danielle. A więc tylko ona mogła wiedzieć co jest na rzeczy. Jak na razie nie chciałem im mówić. Po prostu ...chciałem trochę zaczekać.
- Życzyłem Dan wesołych świąt - powiedziałem a Malik tylko pokiwał głową. Walnąłem go w ramie a on się do mnie słodko uśmiechnął. Trzeba przyznać ,że Zayn jest bardzo przystojnym i uroczym chłopakiem, ale moje serce należy tylko do jednej osoby.
Po tym jak się pożegnaliśmy zamówiłem taksówkę i pojechałem do kawiarni , w której pracuje Louis. Miałem nadzieję,że go tam zastanę. Po czterdziestu minutach dojechaliśmy. Zapłaciłem i wyszedłem z pojazdu. Popatrzyłem się na kawiarnię i po chwili zastanowienia wszedłem do środka. Wciągnąłem w płuca
powietrze przesycone cynamonem, herbatą i czekoladą zaraz po przekroczeniu
progu. Prawdopodobnie uzależniłem się od tego zapachu, mógłbym tu przychodzić
nawet codziennie. Rozglądnąłem się dookoła i zauważyłem blondyna stojącego za ladą. Szybko skierowałem się do niego i usiadłem na krześle.
- Hej - przywitałem się a on na mnie spojrzał. Miał bardzo piękne oczy. Ale nie po to tu przyszedłem.
- Cześć , podać coś ?- spytał się odkładając ścierkę na bok.
- Nie ,znaczy..um...jest może Louis ? - spytałem z nadzieją ,że Lou będzie dziś w pracy i wszytko mu wyjaśnię.
- Haha, chcesz ,żeby to Tommo Cię obsłużył ? - spytał rozbawiony a ja pokiwałem głową.
- Nie ,mam mu coś do powiedzenia- odparłem a blondyn popatrzył się na mnie i się zadumał. Po chwili jednak się otrząsną i spojrzał na jakąś dziewczynę, która chyba tu pracowała.
- Sara , zastąpisz mnie ? - spytał się a ona tylko się uśmiechnęła i pokiwała twierdząco głową. - Ty jesteś Harry, tak? - zapytał się a ja za bardzo nie wiedziałem skąd zna moje imię.
- Skąd znasz moje imię ?
- Louis mi powiedział . Jestem Niall , przyjaciel Louis'ego. - przywitał się i podał mi rękę. Chwyciłem ją i się uśmiechnąłem.
- Louis coś mi o tobie wspominał - powiedziałem a on się uśmiechnął.- Um..to jest Lou ?
- Stary, wiem co jest na rzeczy. Louis do mnie przyszedł, tamtej nocy... nie obrażaj się na niego ale on serio musiał z kimś pogadać. - powiedział a mi mina od razu zrzedła.- Ale nie przejmuj się ok, rozumiem Cię. - powiedział i mi kamień spadł z serca.
- Dzięki - szepnąłem a blondyn kontynuował.
- Słuchaj , Louis wyjechał do Doncaster na święta. Urlop kończy mu się 1 stycznia, więc powinien przyjechać 28 albo 29. - powiedział i na chwilkę zniknął gdzieś na zapleczu. Starałem się dokładanie analizować jego słowa. Po kilku minutach dotarło do mnie,ze Lou wyjechał i się z nim nie zobaczę.
- Sorki ,ale dziś mamy ruch i wiesz ...- zaczął się tłumaczyć ale przestał gdy zobaczył moją minę.- Harry, nie przejmuj się. Louis niedługo wróci. A wtedy z nim pogadasz- dokończył i się uśmiechnął.
- Dobra, to ja będę lecieć - powiedziałem i wstałem z krzesła .
- Harry , poczekaj !- zawołał blondyn i do mnie podszedł.- Słuchaj, jak wiesz Louis ma urodziny 24 grudnia. A więc jeśli chcesz możesz napisać do niego jakiś list czy coś w tym stylu. Ja go potem mu dam. Wiesz, to byłby cudowny prezent. Zastanów się,ok ?- spytał się a ja pokiwałem głową.
- Dzięki i część - powiedziałem,po czym wyszedłem z kawiarni. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Ale w sumie ten list to byłby dobry pomysł. Już tydzień temu zastanawiałem się co mu kupić na urodziny, ale jakoś nic nie wymyśliłem. Szedłem, przez zaśnieżone ulice Londynu i przyglądałem się jak płatki śniegu lądują na chodniku. O Boże ,źle ze mną. Uśmiechnąłem się gdy usłyszałem głos w mojej głowie. Zatrzymałem się na chwilę ,przed sklepem z odzieżą. Nie wiem dlaczego ale postanowiłem ,że do niego wejdę. Przywitałem się i zacząłem się rozglądać. Nie znalazłem nic ciekawego, aż wszedłem do drugiego pomieszczenia , w którym były naprawdę bardzo ładne ubrania. Porozglądałem się, aż moje oczy zatrzymały się na pewnej czarnej bluzce z napisem "I Love You Louis" a pod nim znajdowało się duże, czerwone serduszko. Od razu ją wziąłem i poszedłem do kasy. Musiałem ją kupić. Była idealna na prezent urodzinowy. Podszedłem do lady i zapłaciłem za bluzkę. Trzeba przyznać,że nie należała do tanich ale czego się nie robi dla ukochanej osoby. Pani sprzedawczyni mi ją zapakowała , przy czym trochę dziwnie się na mnie patrzyła. Trzeba przyznać ,że była piękną kobietą o turkusowych oczach i brązowych włosach....ale mnie nie zauroczy żadna dziewczyna.Vanessa, bo tak miała napisane na plakietce przyczepionej do bluzki po prawej stronie , ciągle się do mnie uśmiechała i starała się ...um..poderwać. Nie znam innego słowa , na to co się tam działo. Szybko zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu. Obiecałem sobie,że już nigdy tu nie przyjdę. No chyba,że z kimś. Bałem się,że ta baba na mnie skoczy i zacznie całować. To naprawdę przerażające. Gdy znalazłem się na dworze , było już ciemno a jedyne światło wydobywało się z lamp stojących obok chodników. Muszę przyznać,że taki Londyn bardzo mi się podoba. Ciemny, pełen białego puchu. Taki romantyczny i nastrojowy. Bardzo ładny. Szybkim krokiem udałem się w stronę domu. Śnieg padał coraz bardziej a ja nie wiedziałem ,czy dojdę do domu. Na szczęście zebrałem w sobie resztki sił i jakoś udało mi się dotrzeć do domu. Szybko do niego wszedłem i zamknąłem drzwi. W pomieszczeniu było ciemno , więc stwierdziłem,że babcia i dziadek gdzieś pojechali. Rozebrałem się i szybko poszedłem do kuchni , w celu zrobienia sobie ciepłej malinowej herbatki.Wróciłem do salonu i włączyłem telewizor. Usiadłem na kanapie i zacząłem szukać czegoś fajnego. Jak zawsze nie było niczego, więc włączyłem na moją ukochaną stację. Zaczęły w niej lecieć same smętne piosenki. A raczej mi się tak zdawało , bo wszystkie kojarzyły mi się z Louisem. "This is love", "Far away", "Payphone" czy "My heart will go on". Gdy słuchałem ostatniej , łza spłynęła po moim policzku. Słuchając jej przypomniał mi się Titanic. Od razu zrobiło mi się smutno. Dlaczego ten statek musiał zatonąć ? No i dlaczego Jack zginął. . Cholera, przecież mógł położyć się obok Rose. Ale ...czego nie robi się dla miłości. Miłość...która pokonała wszystkie przeszkody. Tak wiele ich dzieliło. Zupełnie jak mnie i Louisa. Ale...to już inna historia. ria. Mam nadzieję,że skończy się Happy Endem. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny pisk czajnika. Szybko pobiegłem do kuchni i wyłączyłem czajnik. Super, jS, jak tak dalej pójdzie to dom spale. Zalałem wodę i wrzuciłem toZalałemtorebkę herbatyy.
Cierpliwie czekałem aż się rozpuści. Po kilku minutach herbata była gotowa, a ja wsypałem łyżeczkę cukru i poszedłem do salonu. Rozsiałem się wygonie i oglądałem tv.
Gdy herbata się skończyła , a ja leżałem na kanapie i moje powieki były ciężkie i wręcz błagały o to abym je zamknął , ktoś trzasnął drzwiami, tak,że podskoczyłem i wychyliłem głowę. Dostrzegłem babcie, która się rozbierała. Wzięła torby z zakupami i zaniosła je do kuchni, po czym wróciła do salonu.Przywitała się ze mną i usiadła obok mnie.
- I jak byłeś u niego ?- spytała się , a ja podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Znaczy, poszedłem to tej kawiarni gdzie pracuje,ale Louis wyjechał do Doncaster. Ma urlop i przyjedzie dopiero 28. - powiedziałem a na moją twarz wkradł się smutek. Tak bardzo żałowałem,ze nie poszedłem do niego wcześniej, bo się bałem. Bałem się,że mnie odrzuci...dlaczego ja taki jestem ? Dlaczego nie mogę tak po prostu pójść do ukochanej osoby i powiedzieć jej ,że ją kocham. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to,że Steve mnie tak bardzo skrzywdził .Gdyby nie on, to teraz zupełnie inaczej patrzyłbym na świat. Gdyby nie on , teraz tuliłbym się do Louis'ego. Gdyby nie on.... To wszystko czasami nie miało sensu. Czasami miałem pretensje sam do siebie. No bo gdybym nie poszedł na tą imprezę, to bym nigdy go nie poznał, ale ...gdybym go nie poznał , to nie zaczął bym brać, a wtedy rodzice nie przenieśli by mnie do Londynu i nigdy bym nie poznał Louis'ego. A więc...w pewnym sensie jestem mu wdzięczny.
- Harry !- babcia krzyknęła tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. Uśmiechnąłem się do niej i po chwili zastanowienia wtuliłem się w nią. Wiem,że to i może dziecinne ale ja naprawdę potrzebowałem teraz osoby,która będzie mnie wspierać.
- Kochanie, nie martw się. Jak przyjedzie to do niego pójdziesz - pocieszyła mnie, a ja byłem jej za to bardzo wdzięczny.
- Dziękuje - szepnąłem i się od niej odsunąłem. Ona tylko się na mnie popatrzyła, a jej wyraz twarzy wskazywał na to,że nie wie o co mi chodzi.- Dziękuje za to,że mnie wspierasz- dopowiedziałem i się do niej uśmiechnąłem. Babcia powiedziała ,że musi iść do kuchni i przygotować kolację. Zaproponowałem,że jej pomogę, ale ona stwierdziła, że sobie poradzi. Opadłem na poduszki i przymknąłem powieki. Gdy już drzemałem, mój telefon zaczął dzwonić. Myślałem,że mnie szlag trafi. Nie dadzą człowiekowi się wyspać..
Sięgnąłem po urządzenie i dotknąłem ekranu w celu odblokowania telefonu. Dzwoniła Danielle. Musiałem odebrać, bo gdybym tego nie zrobił to by mnie zabiła.
- Cześć - szepnąłem ochrypłym głosem po czym przekręciłem się na drugi bok.
- No i co ?- spytała się a w jej głosie dało się wyczuć odrobinę ekscytacji i radości.
- Co , co ?
- No jak to co ?! - oburzyła się a ja zachichotałem. - Byłeś u niego ?
- No tak jakby.
- Jak tak jakby ?! Ty sobie jaja ze mnie robisz czy co ?!- zaczęła dziwnie do mnie mówić , a wręcz na mnie krzyczeć, ale nie miałem jej tego za złe. Uwielbiałem Dan jak się tak złości.
- No co ?! Lubię się z tobą podroczyć- odpowiedziałem a ona dziwnie pisnęła. Co mnie trochę rozbawiło.
- Bardzo śmieszne , wiesz ! Ale dobra ,teraz na poważnie , byłeś u niego ?
- No byłem w kawiarni gdzie pracuje ,ale Louis'ego nie było.
- Jak nie było ?! No to trzeba było jechać do jego mieszkania !- powiedziała a ja parsknąłem śmiechem.
- Do Doncaster ? Dan , Louis wyjechał na święta.
- Oh...wybacz. Ale , kurde ..a kiedy wraca ?- spytała się a ja usiadłem na kanapie i poprawiłem koc, który okrywał moje ciało.
- Urlop kończy mu się 1 stycznia . Niall mówił,ze wróci 28 ,albo 29.
- A kto to ten Niall ?
- Przyjaciel Louis'ego.
- Przyjaciel ?- zapytała się ,a jej głos przybrał dziwną barwę, któryś raz w tym dniu.
- Jacie, a ty tylko o jednym ..normalnie jak Zayn !- oburzyłem się a ona zachichotała.
- Nie,no bez przesady...wiesz , ja chcę tylko ,żebyś był szczęśliwy - powiedziała a mi od razu zrobiło się ciepło na sercu. Tak bardzo się cieszyłem , że jest ktoś , kto się o mnie troszczy i zależy mu na moim szczęściu. Danielle to cudowna dziewczyna , która o wszystkich się troszczy. Bardzo się cieszę ,że mam taką przyjaciółkę.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym się rozłączyłem. Poszedłem do swojego pokoju i zacząłem szukać mojego rysunku , który namalował Louis. Gdy go znalazłem ,usiadłem na łóżku i zacząłem się w niego wpatrywać. Tak bardzo mi go brakuje. Tak bardzo chciałbym go zobaczyć, przytulić, pocałować. Po prostu go dotknąć i być obok niego. Po krótkim rozważeniu "za" i "przeciw" postanowiłem wysłać mu sms'a. Wiedziałem,że to może tylko pogorszyć sprawę, ale ...raz się żyję. Napisałem tylko dwa słowa , dwa słowa, które zmieniły moje życie.
Cierpliwie czekałem aż się rozpuści. Po kilku minutach herbata była gotowa, a ja wsypałem łyżeczkę cukru i poszedłem do salonu. Rozsiałem się wygonie i oglądałem tv.
Gdy herbata się skończyła , a ja leżałem na kanapie i moje powieki były ciężkie i wręcz błagały o to abym je zamknął , ktoś trzasnął drzwiami, tak,że podskoczyłem i wychyliłem głowę. Dostrzegłem babcie, która się rozbierała. Wzięła torby z zakupami i zaniosła je do kuchni, po czym wróciła do salonu.Przywitała się ze mną i usiadła obok mnie.
- I jak byłeś u niego ?- spytała się , a ja podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Znaczy, poszedłem to tej kawiarni gdzie pracuje,ale Louis wyjechał do Doncaster. Ma urlop i przyjedzie dopiero 28. - powiedziałem a na moją twarz wkradł się smutek. Tak bardzo żałowałem,ze nie poszedłem do niego wcześniej, bo się bałem. Bałem się,że mnie odrzuci...dlaczego ja taki jestem ? Dlaczego nie mogę tak po prostu pójść do ukochanej osoby i powiedzieć jej ,że ją kocham. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to,że Steve mnie tak bardzo skrzywdził .Gdyby nie on, to teraz zupełnie inaczej patrzyłbym na świat. Gdyby nie on , teraz tuliłbym się do Louis'ego. Gdyby nie on.... To wszystko czasami nie miało sensu. Czasami miałem pretensje sam do siebie. No bo gdybym nie poszedł na tą imprezę, to bym nigdy go nie poznał, ale ...gdybym go nie poznał , to nie zaczął bym brać, a wtedy rodzice nie przenieśli by mnie do Londynu i nigdy bym nie poznał Louis'ego. A więc...w pewnym sensie jestem mu wdzięczny.
- Harry !- babcia krzyknęła tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. Uśmiechnąłem się do niej i po chwili zastanowienia wtuliłem się w nią. Wiem,że to i może dziecinne ale ja naprawdę potrzebowałem teraz osoby,która będzie mnie wspierać.
- Kochanie, nie martw się. Jak przyjedzie to do niego pójdziesz - pocieszyła mnie, a ja byłem jej za to bardzo wdzięczny.
- Dziękuje - szepnąłem i się od niej odsunąłem. Ona tylko się na mnie popatrzyła, a jej wyraz twarzy wskazywał na to,że nie wie o co mi chodzi.- Dziękuje za to,że mnie wspierasz- dopowiedziałem i się do niej uśmiechnąłem. Babcia powiedziała ,że musi iść do kuchni i przygotować kolację. Zaproponowałem,że jej pomogę, ale ona stwierdziła, że sobie poradzi. Opadłem na poduszki i przymknąłem powieki. Gdy już drzemałem, mój telefon zaczął dzwonić. Myślałem,że mnie szlag trafi. Nie dadzą człowiekowi się wyspać..
Sięgnąłem po urządzenie i dotknąłem ekranu w celu odblokowania telefonu. Dzwoniła Danielle. Musiałem odebrać, bo gdybym tego nie zrobił to by mnie zabiła.
- Cześć - szepnąłem ochrypłym głosem po czym przekręciłem się na drugi bok.
- No i co ?- spytała się a w jej głosie dało się wyczuć odrobinę ekscytacji i radości.
- Co , co ?
- No jak to co ?! - oburzyła się a ja zachichotałem. - Byłeś u niego ?
- No tak jakby.
- Jak tak jakby ?! Ty sobie jaja ze mnie robisz czy co ?!- zaczęła dziwnie do mnie mówić , a wręcz na mnie krzyczeć, ale nie miałem jej tego za złe. Uwielbiałem Dan jak się tak złości.
- No co ?! Lubię się z tobą podroczyć- odpowiedziałem a ona dziwnie pisnęła. Co mnie trochę rozbawiło.
- Bardzo śmieszne , wiesz ! Ale dobra ,teraz na poważnie , byłeś u niego ?
- No byłem w kawiarni gdzie pracuje ,ale Louis'ego nie było.
- Jak nie było ?! No to trzeba było jechać do jego mieszkania !- powiedziała a ja parsknąłem śmiechem.
- Do Doncaster ? Dan , Louis wyjechał na święta.
- Oh...wybacz. Ale , kurde ..a kiedy wraca ?- spytała się a ja usiadłem na kanapie i poprawiłem koc, który okrywał moje ciało.
- Urlop kończy mu się 1 stycznia . Niall mówił,ze wróci 28 ,albo 29.
- A kto to ten Niall ?
- Przyjaciel Louis'ego.
- Przyjaciel ?- zapytała się ,a jej głos przybrał dziwną barwę, któryś raz w tym dniu.
- Jacie, a ty tylko o jednym ..normalnie jak Zayn !- oburzyłem się a ona zachichotała.
- Nie,no bez przesady...wiesz , ja chcę tylko ,żebyś był szczęśliwy - powiedziała a mi od razu zrobiło się ciepło na sercu. Tak bardzo się cieszyłem , że jest ktoś , kto się o mnie troszczy i zależy mu na moim szczęściu. Danielle to cudowna dziewczyna , która o wszystkich się troszczy. Bardzo się cieszę ,że mam taką przyjaciółkę.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym się rozłączyłem. Poszedłem do swojego pokoju i zacząłem szukać mojego rysunku , który namalował Louis. Gdy go znalazłem ,usiadłem na łóżku i zacząłem się w niego wpatrywać. Tak bardzo mi go brakuje. Tak bardzo chciałbym go zobaczyć, przytulić, pocałować. Po prostu go dotknąć i być obok niego. Po krótkim rozważeniu "za" i "przeciw" postanowiłem wysłać mu sms'a. Wiedziałem,że to może tylko pogorszyć sprawę, ale ...raz się żyję. Napisałem tylko dwa słowa , dwa słowa, które zmieniły moje życie.
Itno : Louie
Kocham Cię
Wiesz ile razy wchodziłam na twojego bloga dzisiaj? :D Co twoje opowiadanie ze mną robi xd
OdpowiedzUsuńNie komplikuj tego! Ja chcę ich widzieć razem *.*
Zapraszam do mnie :)
http://foreveryoungwithu.blogspot.com/
Szybko dawaj kolejny rozdział! Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńOMG !!!! Jakie to słodkie ;) I to "Kocham Cię" boże jak to czytałam to uśmiech z twarzy mi nie schodził ;3
OdpowiedzUsuńAle ty już dawaj następny rozdział bo nie mogę się doczekać !
Wreszcie! Hazza to ma opory... xD Szybko dawaj kolejny i na razie nic nie komplikuj, niech w końcu się zejdą. Dopiero potem proponuję jakiś dramacik, czy coś ;) Ale ma się skończyć Happy Endem! :D
OdpowiedzUsuńLiczę na więcej "pikantnych szczegółów" :)
Miśka
Jezu jaram się niczym pochodnia. To jest takie,słodkie,uroczei nieprzewidywalne. Zakochałam się w tym opowiadaniu,jak tak dalej pójdzie to zostanę lesbijką i się w Tobie zakocham. Boże co ja pieprze. Muszę odwiedzić moją panią psycholog. Wkręciłam się straaaaaasznie. Kocham Cię po prostu,oczywiście weź sobie nic o mnie nie myśl ja kocham Justina ahhahahahaa dobra nie czytaj tego ,bo Ci zniszczę mózg. Zdecydowanie za dużo twittera XD hahahahaha czekam na następny rozdział ,dziękuję Ci za poprzednie rozdziały i za ten ,a także za komentarz u mnie na blogu ♥
OdpowiedzUsuńWow! Cudowne:) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.Oby był jak najszybciej,to jest ekstra blog:)!!!!! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhej, bardzo wciągające... blog ci sie udał, a do tego masz wyobraźnie i widać że lubisz pisać.
OdpowiedzUsuńMam prośbę. Nie rób z nich zbytnich ciap, jak kolwiek to znaczy. Po prostu nie przesłodź opowiadania.Postaraj sie żeby było bardziej męskie i drapieżne i z pazurem . :D
Mam nadzieje że nie uraziłam.
Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam :)
uhuhu jakie zajebiste zakończenie *.* dawaj szybko kolejny :3 http://larry-stylinson-cos-we-are-the-same.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń